Oj, działo się dziś... A miałam tylko pomóc Adasiowi dokończyć jego konkursową bombkę i usiąść w końcu do maszyny, bo mam kilka baardzo zaległych rzeczy do uszycia, przeszycia... Ale ciągle mi do tej mojej maszyny nie po drodze.
Z dziećmi dzisiaj zajmowałam się tym naszym pseudodecu.
Dokończyłam też dzwoneczek, bo leżał i leżał... Mój mąż bardzo pracowicie okręcał go ostatnio nićmi, bo podobały mu się bombki temari i wymyślił, coby styropianowy dzwonek tak ozdobić. Nie przewidział jednego: za nic w świecie paskudztwo nie dawało się okręcić, ze względu na kształt. Zrobił do niego dwa podejścia i wreszcie w pewnym momencie (po próbie z klejem) oświadczył, że dalej nie da rady, rób sobie sama. No nie miałaś babo kłopotu, kupiłaś dzwoneczek:) Też zrobiłam dwa podejścia, skończyło się pruciem i paroma niecenzuralnymi słowami. ale szkoda mi było mężowej roboty i tylu metrów nici...
Postanowiłam na górną część zrobić na szydełku kapturek. I poszło jakoś. Powoli, powoli pojawiło się coś nawet fajnego:) Mąż po przyjściu z pracy stwierdził: "O! postarałaś się:) O to chodziło!". A to oznacza tylko jedno: że dzwoneczek jest niegłupi:)))
A Adasia bombeczka też ma swoją historię, niemal jak wszystko u mnie: mały najpierw pomalował farbą, wyschło elegancko. Na piecu oczywiście, coby było szybciej. Mały nakleił serwetkę (język intensywnie pomagał mu się skupić przy tej czynności, ja służyłam za wieszak, tudzież stojak dla bombki, bo ktoś musiał trzymać, żeby się dobrze malowało). Postawiłam do wyschnięcia w tym samym miejscu. Wyschło elegancko, owszem, ale w jednym miejscu zrobił się dół. Straszny dół. Panika, bo mały będzie wył, odechce mu się dalszej pracy, a nie ma mowy, żeby od nowa zrobił... Najpierw obmyśliłam strategię i dopiero powiedziałam, co się stało. Płaczu nie było, zrobiłam tylko większy dół nożykiem do tapet i mały powklejał szyszki do swojej bombki, ozdobił je brokatem, polakierował kilka razy, przykleił kokardkę (ja mu ją zawiązałam, bo już za trudno by było). Bombka idzie jutro na konkurs. Jak na ośmiolatka, to ogrom roboty i zadowolenia. Efekt interesujący:)
Się rozpisałam jak szalona, a to dopiero początek:)
Podobała się Adasiowi otrzymana niedawno z wymianki (a będę pisać o tym już niedługo) serwetka z piratem. Mieliśmy deseczkę, którą mały chciał przerobić na duuużą podstawkę pod kubek tatusia. Ok, pomalował, nakleiliśmy razem (no spodobało mu się to klejenie) serwetkę i polakierowałam już sama. Tatuś zadowolony, synuś jeszcze bardziej.
Moich mocno niedoskonałych tworów ciąg dalszy to oczywiście bombki.
Na dziś to wszystko, bo jeszcze coś muszę zrobić, a znów zapowiada się baaardzo ciężki tydzień.
I znów nie udało mi się wyspać. W święta nadrobię...
cudne cudności :D
OdpowiedzUsuńzapraszam na candy
pozdrawiam
BOMBKA Z SZYSZKAMI TAKA ORYGINALNA-
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
Dzwoneczek wyszedł świetny, bardzo mi się podoba. Bombka Adasia super, moim chłopakom zapał szybko się kończy, niestety. N i cieszę się, że zrobiłaś użytek z serwetek :)
OdpowiedzUsuńKasiu prace świetne, bombka bardzo pomysłowa. chyba mamy wspólne geny (hahahaha) bo mnie też już karczochy się znudziły i próbuję tamari. Poza tym wciągnęła mnie wiklina i choinki lecą hurtem :-) Zrobiłam też stroiki i kilka bombek a teraz przymierzam się do dzwonków wiklinowych. Pozdrowienia dla całej Waszej gromadki. Ula
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za bombkę! Cała produkcja super! robi wrażenie:)
OdpowiedzUsuńSuper prace! Kolejny raz podziwiam Twoje i również Twoich dzieci, pomysły. Takie wspólne tworzenie jest bezcenne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDeseczka z piratem super reszta też super wygląda,masz zdolne dzieciaczki,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBombki, wszystkie, pięknie Ci wychodzą! choinkę będziesz musiała mieć cudną :)
OdpowiedzUsuń