Byliście tu:)

wtorek, 31 maja 2011

Kto rano wstaje....

ten zszywa bransoletkę. Ciekawe, czy właścicielka będzie zadowolona, bo bransoletka miała być taka sama jak ta brązowa. W końcu wyszła czarna (bo zapomniałam jaki ma być ten kolor...) i zupełnie inny wzór, bo chciałam pokazać coś nowego i znudził mi się tamten wzór (po dwóch takich hi, hi...).
Całkiem sympatycznie to wygląda, zdjęcia nie oddają uroku niestety.
Wczoraj dzieciaki zmajstrowały pawia. Pomysłowy, nie ma co. To obok to poduszka, na której lezy korona dla królewskiego ptaka. 
W międzyczasie powstaje wielka truskawa. Schnie od soboty i przyprawia mnie o ból głowy. Iza sprzątała ze mną do 23.00, ale jak poszła spać, zeszło mi się do północy (czerwona farba maże się po panelach...) A że trzeba było wstać po 5.00, to jakoś mi dziś ciężko. Z nosem lepiej na szczęście. Dziś truskawę skończymy, pokażę jutro na małym ludziu, bo to do szkoły na konkurs z okazji Dnia Dziecka (na najładniejsze przebranie za owoc lub warzywo).
 Do tej bransoletki wszyłabym jakieś koraliki pośrodku... albo cekiny.... ale to nie dla mnie....


Witam nową obserwatorkę, mam nadzieję, że znajdzie tu coś dla siebie.
Paw trzyma w dzióbku różyczkę. Piękny, prawda? Stoi na wielkim białym sercu.

poniedziałek, 30 maja 2011

Porajdowo :)

Wczoraj byliśmy na rajdzie rowerowym. Efekty? Nieprzespana noc z powodu strasznego bólu nogi (w życiu mnie nic nie bolało po jeździe na rowerze! a tu...), wyglądam jak klaun (z całej twarzy czerwony od słońca jest właśnie nos), dzieci bez sił idą do szkoły, nie wiem jak przeżyję dziś w pracy (z niewyspania oczywiście), tatuś też ciężko wstawał,bałagan w domu niemiłosierny, ale......
Było SUPER! Przejechaliśmy ponad 40 km. Mały dotrwał do połowy, ale to i tak dużo jak na niego. Mała to wytrwała bestia, więc choć ciężko, ale dotarła do domu. Było ponad 80 osób i wspaniała atmosfera. Piękna trasa i wyśmienita pogoda. Nie za ciepło i nie za zimno. W końcu porządnie przejechałam się rowerem i spędziłam fajny czas z rodzinką i znajomymi. No i wreszcie trochę się opaliłam. Pojechaliśmy do miejsca, które niby blisko, ale nigdy tam nie byłam. Jak chcecie coś zobaczyć to tutaj trochę o tym miejscu. 
Robótki trochę do przodu, bo zrobiłam jedną rzecz na wymiankę u Moteczka, ale nie mogę jeszcze pokazać. Dziecko poprosiło tylko o kwiat do kapelutka, więc wyszedł taki spory. Zaczęłam pomarańczową bransoletkę, taką ze sznurówki. Trzymajcie się, lato już widać. Zbieram się, choć mi coś ciężko.

piątek, 27 maja 2011

Dzień Mamy i prezenty

Dziś długo będzie, bo działo się, oj działo...

Najpierw z samego rana pazury, bo mama musi być elegancka z okazji akademii na ten szczególny dzień.
Potem przyszedł pan listonosz z prezentami od Modrak w ramach Wyzwania z różami w tle.
Dostałam takie oto cudowności:
1. bransoletkę z korala z różą
2. przepiękną wełenkę w bardzo fajnym kolorze - jeszcze nie wiem co z niej powstanie, ale wiem, że na pewno wykorzystam, robi się z tego bardzo dobrze, tylko trzeba rzecz przemyśleć, bo nie chce się pruć ze względu na kudełki (zimą robiłam z takiej, tylko czarnej cieniowanej czapkę dla kolegi i wyszła super)
3. różaną karteczkę z przemiłym słowem, którą zachowam na pamiątkę.
Modrak: dzięki serdeczne, jestem naprawdę zachwycona. Uwielbiam róże i podziwiam biżuterię, którą tworzysz, zresztą bardzo często do Ciebie zaglądam.

Po panu listonoszu przyszedł czas na akademię. Było wspaniale. Dzieci w tajemnicy przygotowały wierszyki, piosenki i prezenty. Taka maleńka klasa, a jak bardzo się postarały te dzieciaczki! Choć przez chwilę mama była Królewną z wiersza, wyrecytowanego z niezwykłą starannością, tak prosto z serduszka.
Były kwiaty, które dumnie stoją na stole, cudna karteczka (pozwolę sobie pochwalić się życzeniami, które przekazuję Wam - mamom), no i hit: ręcznie uszyte serduszko - igielnik. 

Miałam okazję podziwiać swój portret. Proszę bardzo - oto ja we własnej osobie (wybaczcie jakość fotki, ale inaczej wyjść nie chciała):

Potem, już w domu, synuś z plecaka wydobył zaproszenie na Dzień Rodzica, zatem w kwestii życzeń ciąg dalszy nastąpi. 

I w związku z tym wieczór spędziłam w towarzystwie stroju konika morskiego. Nieprzyjemny to był wieczór, bo ten nieszczęsny strój to koszmar do wykonania. Ogon był przerabiany dwa razy, aż skończyło się drutem w rajstopach i zniszczeniem jednego jaśka na wypchanie ogona... BRRR!!!! I sprzątanie do 1.00 w nocy, bo kiedyś trzeba odgruzować ten dom. Chyba nie muszę dodawać, że miałam wszystkiego dosyć. A pobudka o 5.00. Dobra, kończę pogodnym akcentem konika morskiego który dziś rano prezentuje się tak:

Nie wiem czy podobne "toto" do pławikonika ale mam to gdzieś. Nie lubię takiej roboty. Koleżanka zrobiła kraba z papier mache. Jest fantastyczny.

środa, 25 maja 2011

Prezenty!!

Dostałam! Cuda! Od Madzi w ramach Wymianki kwiatowej u Boniusi!
Taka mała koperta, a tyle mieściła, że słów zabrakło! A ja jak małe dziecko te słodkości w pracy rozpakowałam i nacieszyć się nie mogę... No ale co ja będę gadać, pokazuję:
kwiatową broszkę w przepięknych kolorach







taką zakładkę (nie miałam do tej pory żadnej!) "do kompletu" i cukierki póki nie pożarły ich małe żarłoki (no niech i one coś mają z paczuszki)

i mnóstwo przydasi takich, że oko zbielało. Nie wiem, skąd Madzia wiedziała, że potrzebuję zapinek do broszek. 
 



A jeszcze jest trochę innych przydasi w sam raz do karteczek, o ile ktoś mały nie będzie potrzebował ich bardziej do swoich plastycznych poczynań: 

 




Madziu barrrdzo dziękuję i jestem strasznie zadowolona z tej miłej wymianki. Mam cichą nadzieję, że Ty też.




Nie wytrzymałam i musiałam chociaż coś sobie przywiesić na łańcuszku. Ale kto by się nie cieszył?

wtorek, 24 maja 2011

Radośnie mimo wszystko

Od rana wszystko nie tak, ale co tam...  Pochwalę Wam się kilkoma rzeczami (niestety nic nowego nie powstało, jeden zając się tworzy już ze 4 dni, ale w końcu kiedyś się stworzy). W wymiance kwiatowej u Boniusi wylosowałam Madzię i wiem, że już otrzymała prezencik, więc pokazuję. Głównym podarkiem było pudełeczko z kwiatami (drugie życie sporego pudełka po lodach), którego część już przemyciłam na bloga. Teraz całość:


 Podobnych pudełeczek powstanie więcej, bo to miła robota. Moja córcia dzielnie mi pomagała, bo karteczka z kwiatami jest wyłącznie jej pomysłu i autorstwa. Druga już nie, ale bardzo nam się podobała, dlatego powędrowała do Madzi. Dorzuciłam trochę kolorowych kartek i kartonów w ramach przydasi oraz coś słodkiego, co pięknie zmieściło się w pudełeczku.
Pewnie niedługo będę chwalić się tym, co ja dostałam. Oczekiwanie jest szalenie miłe. 
I najważniejsze: wygrałam nagrodę pocieszenia u Modrak w Wyzwaniu nr 2 - róże!!! Wczoraj naprawdę byłam zaskoczona. Już wiem, że dostanę przepiękny prezencik i na pewno się nim pochwalę. Już dziś dziękuję Modrak za zorganizowanie zabawy, w której wzięłam udział z prawdziwą przyjemnością i oglądałam wszystkie zgłoszone prace. Było co podziwiać. Zajrzyjcie koniecznie. Zwyciężczyni gratuluję. Jej praca znajduje się tutaj i naprawdę robi wrażenie. Decoupage zawsze bardzo mi się podobał, ale nie biorę się za to, bo jednak wymaga nakładu czasu i materiałów.... Wolę wzdychać i podziwiać. 
Chciałabym podziękować Darii za pracowite łapanie licznika u mnie. Wiedziałam że to będziesz Ty i z przyjemnością wyślę Ci małą niespodziankę. Dzięki za cierpliwość, bo ciągle pracuję nad prezentem z "Podaj dalej". Wiem, wiem, z tym się nie trzeba spieszyć, ale już bym chciała. Na razie taki czas, że mało czasu, ale w międzyczasie trochę czasu się wykroi :)))
 Tymczasem kończę, poczęstujcie się babeczkami (te są z pastylkami typu lentilki), były jeszcze z jabłkami i ciasto z wiśniami (przepis z babeczek, tylko pieczone w dużej blaszce i też dobre). W weekend jak widzicie były inne robótki niż szydełkowe. Nie zabrakło też pazurków.

piątek, 20 maja 2011

Złapcie 2222

Zapisuje się na różne cukierki i nic nie wygrywam, więc ogłaszam łapanie licznika. Mam nadzieję, że przez przypadek to nie ja go złapię, a jak tak będzie, to wtedy następna osoba/osoby  z nr 2223 dostaną drobiazgi. Nie rozdaję większych cukierków na razie, bo chciałabym przygotować coś większego. Udanej zabawy, jak ktoś zechce, oczywiście.

Niebieska i dużo cudaków na pazurach

Robiona biegiem, bo wróciłam dopiero ok. 20.00 i trochę ogarnęłam dom. Tym razem ciut inaczej, bo w ruch poszła biała sznurówka i żeby było szybciej, nie wbijałam w nią szydełka. Sznurek od kurtki był lepszy, bo sztywniejszy i grubszy, mogłam wtedy gdzieś w połowie szerokości wkłuć szydełko. Wtedy i bransoletka wychodzi szersza. Co nie znaczy, że ta mi się nie podoba. Chociaż jest mniej praktyczna, ponieważ może szybko się zabrudzić, a jeszcze nie prałam czegoś takiego. Oj tam, właścicielka niech się martwi ;) 
 

Dzięki mojemu dziecku, które wcześnie wstało i dziwnie jakoś zorganizowane było i pełne miłości do brata (może ktoś mi ją w nocy podmienił???? rano ZAWSZE się biją!), udało mi się nawet zmyć resztki fuksji z pazurów i walnąć coś na kształt kwiatuszków. W realu ładnie, na zdjęciu jak zawsze nie widać. A skoro już weszłam na "pazurkowy" temat, to tak za jednym razem pokażę trochę starych fotek. Kiepskie, bo wszystkie ze starego telefonu, a robione tylko właściwie po to, żebym nie zapomniała wzorków, bo zawsze na szybko je wymyślam, a potem nie pamiętam, jak któraś z koleżanek chce mieć podobne.

czwartek, 19 maja 2011

Zaległa bransoletka

Chyba jednak wolę wykonywać mniejsze rzeczy. Szybko się robi i jest co pokazać na blogu.Bransoletkę chyba w kwietniu zamawiała Ola, a że wczoraj miała imieniny, miałam motywację do szybkiej roboty. Gdzieś pomiędzy sprzątaniem gipsu (maleńki remoncik...) a myciem garów udało się zrobić coś takiego i nawet nieźle to wygląda. Ważne, że Ola zadowolona. Dziś mam "zlecenie" czyli prośbę od innej koleżanki o zrobienie takiej w błękitach. Musze tylko znaleźć biały sznurek od kurtki, chyba że na czarnym będzie dobrze. I jeszcze tylko ten czas... Mam inne rzeczy do zrobienia, bo uroczystość zbliża się wielkimi krokami i mimo, że niewielka, to jednak zobowiązuje. I w pracy dłużej będę. Musi się udać.
Darias dzięki za maila, jak znajdę chwilkę, to pokombinuję. Cieszę się, że masz dla mnie czas.
Janeczko i Juto: to strasznie miłe, że zawsze mnie wspieracie. 
W ogóle zawsze z wielką chęcią czytam wszystkie komentarze.



środa, 18 maja 2011

Kwiatki, kwiatki

Pokażę Wam same kwiatki, bo nie mogę pokazać więcej, a tak strasznie chciałabym... Poza tym same wiecie, że dodawanie nowych wpisów uzależnia... Kupiłam przedwczoraj ładne niteczki w mojej ulubionej pasmanterii i żółty kwiatek powstał znaną już metodą, a drugi uległ modyfikacji w ostatnim rzędzie, bo chciałam, żeby był bardziej "pierzasty". Kwiatki są elementem czegoś większego, z czego jestem bardzo zadowolona, ale dziś to wysyłam dopiero, więc mi nie wolno zdradzić co to jest i jak wygląda w całości. Cieszę się, że jedno ze zobowiązań mam za sobą, ale zostało jeszcze kilka, w tym "ciągnące się" od dłuższego czasu poncho. Nie przerobiłam swojego swetra jeszcze do końca, zostały rękawy do wszycia i chyba to dziś skończę, zanim przejdę do kolejnych rzeczy. Poncho i tak czeka, więc powstaną mniejsze rzeczy do wysyłki i dla znajomych.  Cieszę się, że pogoda robi się bardziej przyjazna. Nie mam czasu, żeby trochę pozmieniać na blogu, dodać etykiety i udostępnić swoją fotogalerię na Picasa, ale jest tam totalny bałagan, a ja nie umiem tworzyć folderów/albumów, gdzie będą posegregowane prace... Zawsze to łatwiej, gdy ktoś chce zobaczyć, co robię, a niekoniecznie chce mu się szukać i czytać moje wypociny. Może kiedyś się uda. Pozdrawiam Was i życzę dużo słońca.

poniedziałek, 16 maja 2011

Dawno nie pisałam

Ale jakoś utknęłam wśród innych prac i moje robótkowanie mizernie wygląda... Zaglądałam do Was codziennie, choć na chwilkę, zostawiałam słowo lub dwa, ucieszyłam się z tego, że przybyło mi Obserwatorów. Witajcie serdecznie! Cóż, po przedświątecznym szaleństwie musiałam trochę zmienić kierunek działań. Najczęściej w tym tygodniu wygrywała praca. Potem dom oczywiście. Gdzieś tam udało mi się trochę powiększyć poncho, więc pokazuję, że nie stoi w miejscu.  W związku z tym, że często odwiedzam Zakątek z ciekawymi pomysłami, a kupiłam dziecku skarpetki, zakręciłam takiego kwiatka. Podziwiam Autorkę "bukieciarskiego" bloga za kreatywność - bukiety są niesamowite. Zajrzyjcie. Znów niezbyt wyraźne te moje pazurki, ale co tam. Po zmywaniu garów należy im się trochę koloru. Najpierw był bardzo ciemny zielony, po kilku dniach przybyły mu ozdoby, a jak już odpadł, wczoraj na przekór pogodzie zafundowałam sobie fuksję.
 













 
 


















Narodziło mi się trochę pomysłów na przeróbki ciuchów. Zaczęłam myśleć o Pierwszej Komunii mojego dzieciątka i już wiem w co się ubierze jej rodzicielka. Parę przeróbek i będzie ok. Mam jedną  kieckę, która zamieni się w szykowną spódnicę, a bluzeczkę też trzeba ciut "podrasować". Nie chcę nic nowego kupować, bo tak naprawdę nie potrzebuję. Szafa pęka w szwach, a jak chcę mieć coś "nowego" to nie problem. Jak już się za to wezmę, poddam to Waszej ocenie.  A i dziecku trzeba sukieneczkę skrócić. Przypomniałam sobie, że gdzieś w szafie jest spódnica, którą dostałam i tak czeka od kilku miesięcy. Tak więc skróciłam ją mniej więcej o połowę (ten dół był taki sobie z "fruwającymi zębami"). Teraz tylko czekam na ładniejszą pogodę. Są dwie fotki, bo chciałam ująć ten kolor, ale nie do końca mi się udało. Materiał mi się podoba - taka elastyczna koronka.
Na koniec kwiatek - jeszcze nawet nie zszyty, ale taki biedny samotny czeka już z tydzień...
A i skarb z ciucholandu. Za całe 5 zeta taki super materiał. Jest taki piękny, że jakoś nie mogłam mu się oprzeć. Nie wiem, co z niego będzie, bo nadaje się na wiele rzeczy. Może sukienka, może tunika... A może coś zupełnie innego.
Zmykam budzić małych do szkoły. Pewnie przez najbliższy miesiąc moja aktywność blogowa nieco spadnie z racji przygotowań (w końcu zaprojektowałam zaproszenia! tylko jakoś tusz w drukarce wyszedł...), ale zobaczymy. 
 Zaczęłam przerabiać cudny sweter z rozmiaru 50 na jakieś 36-38.... Nie mogę się doczekać, kiedy skończę.
A pranie, uprane i wysuszone, zmieniło przez cały tydzień tylko miejsce - z kuchni przeniosłam do pokoju. Jak ja nie lubię składać prania! I nie bardzo miałam kiedy to zrobić, bo cała sterta. Brrr!

Tak mi się szybko foty ładowały, że małe już dawno gotowe, za 7 minut zaczynam pracę, a jeszcze komputer nie spakowany....

niedziela, 8 maja 2011

Ciągle kwiatowo

Jakoś tak wyszło, że ciągle mi kwiatki w głowie. Poncho wolno się tworzy dalej (chyba za długo mi się to robi, więc trochę jestem zniechęcona, ale dotrwam).  Tymczasem znowu porobiłam małe "przerywniki", miedzy innymi osłonkę na mój telefon, której ze względów technicznych nie sfotografuję - bez telefonu wewnątrz nie widać co to jest, a jak telefon jest "opakowany", to nie mam czym pstryknąć fotki. Wczoraj nie zdziałałam wiele, bo sobota to jak zawsze czas prania, gotowania i sprzątania.  Za to z przyjemnością upiekłam ciasteczka lawendowe. W związku z tym że mam świra na punkcie lawendy (uwielbiam i kolor i zapach), kupuje wszystko co lawendowe, a najczęściej kosmetyki. Na jakimś lawendowym blogu wpadłam na przepis na ciasteczka, a że miałam w domu kwiatki (kiedyś je kupiłam na odstraszenie muszek owocówek), powstały takie przysmaki:
Są boskie. Trochę zmodyfikowałam przepis, jak to ja, ale efekt jest pycha. Może nie są to piękne ciasteczka, ale jak by je tak jeszcze polać białą czekoladą i posypać kwiatkami lawendy.... I tak są pycha, w sam raz na spotkanie z Wami przy kawusi. Dziś dziecku zmajstrowałam kwiatek do opaski. Wygląda fajniutko, mała zadowolona i poprosiła na dokładkę kolczyczki. A co tam, niech ma, trochę sobie na nie zapracowała. Najbardziej z tych moich kwietnych poczynań podoba mi się komplecik, który ma już swoje przeznaczenie. Uważam, że elegancki.

 










 









 






Pstryknęłam jeszcze fotkę listeczkowi, który miło mi się kojarzy. Zrobiony dawno, na próbę, według pożyczonego od kochanej Pani Marysi, o której kiedyś wspominałam. Pani Marysia już dawno mnie motywowała, żeby coś tworzyć, skoro umiem szydełkować. No cóż, robiłam sobie nawet kilkuletnie przerwy w szydełkowaniu, ale to samo życie tak sprawiło. Teraz bardzo się staram, bo najbardziej motywuje mnie ten blog. Z Panią Marysia wymieniamy ostatnio poglądy i wzory, mam nawet jej fotogalerię z pracami i muszę tylko spytać o zgodę na pokazanie, bo jest co pokazywać. 





Pozdrawiam Was słonecznie (w końcu słonko zaczęło się do nas uśmiechać!!) i dziękuję nowym (i nie tylko tym nowym, bo już wiem, że mam stałych gości i dusza się raduje) miłym Osóbkom, że do mnie zajrzały i zostawiły dobre słowo.