Byliście tu:)

niedziela, 29 grudnia 2013

Odrobinkę zaległości

Nie lubię końcówki roku, oj nie lubię... W Święta jedynie znalazłam chwilkę na nicnierobienie, ale coś tam dłubałam, z myślą, że jest tyle rzeczy do zrobienia poza tymi moimi dłubankami...
Tyle narzekania, pokazuję te zaległe rzeczy. Najpierw jednak serdecznie Wam dziękuję za odwiedziny, życzenia, ciepłe słowa...
Janeczce, Kgosi, Kasi i Neli-Gudze dziękuję za karteczki, które dawno już dotarły:)
 


Jesteście kochane:)
Mnie się nie udało wysłać tylu karteczek, ile bym chciała. Kilka wspólnie z Izą przygotowałyśmy. Tu ukłon w stronę Romy, bo wg jej schematu ta gwiazdka:)
 Wysłałam też jedną paczuszkę, w pudełku ozdobionym decou:

Miałam zamiar wstrzymać się do czasu, aż uda mi się wykonać swoja część wymianki, ale nie chcę zwlekać, żeby potem się fotki nie zawieruszyły. Otóż pewnym zrządzeniem losu umówiłam się z przezdolną Janolą Aleksandrą na wymiankę. Znacie te cuda z suwaczków i koronki, prawda? Dostałam taką super broszkę z gałązka świerkową, bombeczkami i szyszkami. I jeszcze super drobiazgi:


Olu, dziękuję z całego serca, niedługo skończę prezent dla Ciebie, już coś przygotowałam, ale brakuje jednej rzeczy:) Proszę o odrobinkę cierpliwości.

 Od kochanej Kasi też przyszła megapaka z umówionej naszej wymianki. Jakis czas temu umówiłyśmy się na wymiankę i ja wysłałam Kasi naszyjnik jesienny (ten, który widzicie na górze mojego bloga) i pudełeczko z motywem serca, pokazywane przy okazji wyzwania u Modrak.
Miałam dostać torbę. I co dostałam? Mnóstwo serducha i prezentów! Torby były dwie. Ta mniejsza miała być mojej Izy, ale... No właśnie nastolatki (bo ona już teraz właściwie nastolatka:)) są nieprzewidywalne. Torebka nie przypadła jej do gustu, bo... zakochała się w tej dużej! I tak małymi kroczkami: najpierw pożyczyła ją ode mnie raz, potem drugi... (kurczę, książki się zmieściły!). W końcu się poddałam:) Mała torebka (która od początku mi się baardzo spodobała) jest moja, a ta duża jest Izy. Ja dostałam większą torebkę na gwiazdkę, więc pogodziłam się jakoś ze stratą:)
Adaś, który potrafi filcować, dostał całe mnóstwo wełenki w różnych kolorach. Dziękujemy Kasiu!

Na polu robótkowym w sumie niewiele do pokazania. Pierniczki ze świątecznego posta zdobiły moje dzieci. Wiszą na choince. Niektóre już zjedzone:) A te ozdoby (również ze zdjęcia z życzeniami) decou też robiłam przed świętami. Wiszą w oknie.
Przerobiłam koleżance kolczyki. Były całe "złote", ale złoto się wytarło. Szkoda mi było zniszczyć, to obszydełkowałam srebrzystą nitką. Teraz są fajne.

A to poświąteczne pazurki, Iza nie mogła się oprzeć, żeby nie zrobić zdjęcia na tle naszej małej przyjaciółki. 

Podtrzymuję teorię, że króliczki miniaturki są po prostu cudowne:) Psoci (pożarte cztery guziki od pilota i jak zobaczy moje sznureczki czy kordonki, to zęby idą w ruch), ale jest przeurocza. Niewątpliwie plusem jest utrzymywany przez Izę porządek na podłodze w pokoju, bo królisia czasem zostawia małe "nesquicki":)

Będzie do pokazania moja biżu sylwestrowa, jak skończę i zrobię fotki. Trzymajcie się!

sobota, 21 grudnia 2013

Rozmaitości i nowy domownik

Wierzcie lub nie, ale naprawdę nie znoszę czasu przed świętami Bożego Narodzenia. To jest takie szaleństwo, że nie mam kiedy zająć się sprawami domowymi. I to mnie najbardziej wkurza, że nie mogę w spokoju skupić się na radosnym oczekiwaniu, tylko ciągle gdzieś trzeba biegać, bo TRZEBA lub WYPADA. Konieczność dokonywania wyboru z czego zrezygnować jest okropna. Tym razem nie poszłam na wywiadówkę. Musiałam zostawić dziecko samo z sałatką, posprzątaniem całego bałaganu i stertą różnych rzeczy do zrobienia. Owszem dała radę, ale jakim kosztem? Lekcji nie miała czasu odrobić. Na szczęście przed świętami jej darowano...
Pewnie dziś nie byłoby posta, choć jest co pokazać, ale dziś koniec kolejnego tematu cyklicznego wyzwania u Modrak.
Wszystko powstało jakiś czas temu.
Bombka z Mikołajem, zdjęcia po prostu wstrętne, choć Mikołaj całkiem sympatyczny.

Oszroniona biżuteria na wyzwanie w Rozkręconych Myślach.




Zamówiony skromniutki naszyjnik do kolczyków z przedostatniego posta.

Naszyjnik bez przeznaczenia z kamieniem od Modrak.


Kartka zrobiona przez Adasia wg szablonu Romy.


Naszyjnik-niespodzianka dla Izy wychowawczyni, która niedługo opuszcza klasę na jakiś czas (właśnie oczekuje dzidziusia).


No i nowy domownik. Blanka. Królik karłowaty. Jest piękna, mądra i kochana. Wymarzony prezent gwiazdkowy dla Izy. Już wiele razy słyszeliśmy o potrzebie posiadania WŁASNEGO zwierzaka, ale jakoś tak nie bardzo mieliśmy chęć. Poza tym ktoś musi się nim opiekować. Jednak patrząc na zaangażowanie naszej córki w różne prace w gospodarstwie dziadków, decyzja mogła być tylko jedna. Króliki były, ale takie "na pasztet" (już widzę oburzenie wielu osób), więc nie było mowy o przywiązaniu do nich. Koty mogą wejść, aby się nieco zdrzemnąć, ale one chodzą własnymi ścieżkami i wolą polowania w stodole. O psie w domu nie chcę słyszeć. Żadnym. Na podwórku owszem, może nawet wejść czasem na chwilkę do domu, ale na chwilkę. I nie wiem czemu wcześniej nie kupiliśmy króliczka - naprawdę wspaniały zwierzak i wszyscy ją kochamy:) Śmiga po domu ile wlezie. Gdy nas nie ma, niestety musi korzystać z klatki.




Jest też Stefan - rybka bojownik, bonusik dla Adasia, ale fotki brak póki co. Nadrobię.
Więcej nie pokazuję, bo do tego trzeba usiąść na spokojnie, a dostałam mnóstwo wspaniałości, o których będzie oddzielny post. Nie wiem, czy napiszę przed świętami... Idę walczyć dalej, dziękując za odwiedziny i komentarze.

 

wtorek, 10 grudnia 2013

Wymianka Kalendarzowa

Post powinien pojawić się wcześniej, ale wczoraj nie nadawałam się kompletnie do niczego. Moją parą była sama organizatorka, która niedawno po dłuższej przerwie wróciła do blogowania, a pewnie niektóre z Was Ją znają, czyli Kasię prowadzącą bloga "Anielskie Tchnienie".

Dostałam takie wspaniałości, że normalnie brak słów! Każda rzecz pięknie opakowana. Jak sama nazwa wymianki wskazuje, w paczce musiał znaleźć się kalendarz. Mój jest odjazdowy, cudny po prostu. Kasia ozdobiła go za pomocą filcu, ale jakże pomysłowo! Uwielbiam motyw matrioszki, ale jakoś nie mam z nim chyba żadnej rzeczy. No, teraz już mam:) Napatrzeć się nie mogę!



Do tego komplecik zamotków z przemiłej włóczki w kolorkach, które lubię

I dostałam też prezent imieninowy, czyli komplecik: ubranko dla kubeczka z herbatą i podkładkę, w tych samych kolorkach broszka-kwiat

I jeszcze czekolada pyszna i pachnące świeczuszki.  Wszystko razem:
Fantastyczne prezenty, prawda?
Dziękuję niezmiernie gorąco za wspaniałą wymiankę!
Oto, co ja Kasi posłałam:
- kalendarz ozdobiony metodą decoupage z reliefami (są tam inicjały właścicielki) i odrobinką frywolitki; tył jest pokryty skórą,
- sówkowy naszyjnik sutasz z frywolitką (wiedziałam, że się Kasi podobał),
- pierścionek z zamka błyskawicznego i frywolitki,
- kolczyki i bransoletka makramowe
- i jeszcze jedna bransoletka - z milusiej włóczki od Modrak
- oraz oczywiście czekoladka, której nie ma na fotce.






Dla mnie wymianka super! Dzięki za zorganizowanie Kasiu! 

niedziela, 8 grudnia 2013

Chatka z piernika i mix różności z całego tygodnia

Jakoś sporo się tego uzbierało:) Tylko czasu zabrakło, żeby wrzucić. Jak zawsze niemal do jednego worka to upchnę, żeby potem nie mieć zaległości.
Zacznę od dzieła z ubiegłej niedzieli, bo - jak wspominałam - zrobiliśmy z dziećmi chatkę Baby-Jagi. Chatka była potrzebna do szkoły na przedstawienie, w którym Iza grała Babę-Jagę. Nigdy wcześniej nie piekłam podobnego cuda, więc oczywiście poszperałam w sieci. Postępowałam według przepisu znalezionego tutaj i mogę go szczerze polecić. Rzecz okazała się o wiele prostsza, niż myślałam. U mnie część miodu to sztuczny, a część naturalny. Lukier super - szybko zastyga, co jest ważne przy składaniu chałupki:) Szablon Iza zrobiła z papieru. Zaopatrzyłam się też w pisaki cukrowe, co okazało się fajnym pomysłem, bo Iza mogła sama zdobić domek. Ciasteczka na dachu są też jej wykonania. My z Adasiem wzięliśmy na siebie najbardziej żmudną robotę, czyli układanie dachówki z płatków migdałowych. Adaś oczywiście ułożył kilka, potem całą garść do buzi i tak na zmianę:) Wyszło super, smak jeszcze nie został oceniony, bo jeszcze jedno przedstawienie w szkole, a potem klasa Izy spałaszuje. Szkoda, że nie miałam okazji zrobić fotek za dnia. 




Miałam też różne zamówienia, trochę nietypowe. Po pierwsze męska bransoletka. Dla faceta za bardzo nie można poszaleć, więc maksymalnie prosta i w bezpiecznej czerni. Jeden tylko metalowy koralik.

Ostatnio podobno bardzo modne są proste bransoletki z lureksowej koronki. Do mnie ani jakoś za bardzo ta moda nie dotarła, ani nie przekonuje, ale o gustach się nie dyskutuje. Moją odpowiedzią na tę modę jest bransoletka z frywolitki. Pewien chłopak bardzo chciał na Mikołajki kupić taką bransoletkę swojej dziewczynie, poprosił o zakup moją koleżankę. Widząc całą akcję z bransoletką zaproponowałam tę frywolitkową. Nie wiem, czy została zaakceptowana (bo to jednak nie ta "firmowa" i nawet nie jest za bardzo podobna, ale w sumie chodziło o to, by zaproponować coś oryginalnego). Nici metalizowane są trudne, ale efekt jest bardzo fajny. Dla kogoś znajomego pewnie w każdym kwiatuszku znalazłby się koralik, ale nie ryzykowałam.
Przy okazji koleżance przerabiałam naszyjnik, bo oprawa cała "złota" była, to tego równie złoty łańcuszek. Choć zdjęcie koszmarne, to naszyjnik jest całkiem, całkiem - to zasługa tego mieniącego się "kamienia" w środku.
Kolejne zamówienie dotyczyło prezentu mikołajkowego dla trzecioklasistki. Któregoś dnia dzwoni do mnie mama kolegi z klasy Adasia z prośbą o ratunek, bo ten wylosował dziewczynkę, a ona chciała srebrne kolczyki, więc może ja bym się podjęła. Podjęłam się z radością. Mój syn nie miał takiego szczęścia - wylosował kolegę, a wszyscy chłopcy w jego klasie zażyczyli sobie karty z piłkarzami, które namiętnie kolekcjonują, wobec tego nie poszaleję twórczo w tym zakresie - muszę wyskoczyć z kasy na zakup kart. Może je chociaż zapakuję jakoś fajnie... A wracając do dziewczynki, to zrobiłam dwie pary kolczyków do wyboru, obie na srebrnych biglach (na szczęście w swoich zapasach znalazłam jedne jedyne srebrne duże "rybki", które poszły na przerób na dwie pary mniejszych).



Do tego bransoletka z ładna zawieszką i - pewnie pamiętacie - pudełko po tic-tacach zamienione w ładne opakowanie:) 
Wybrali te z różowymi koralikami, bo dziewczynka niebieskiego raczej nie lubi, ale te niebieskie też poszły, dla siostry tego kolegi (ona z kolei niebieski uwielbia).

Kolejne zamówienie to (proszę się nie śmiać) od mojego osobistego ślubnego dla pewnej sympatycznej Barbary, która jak najbardziej zasłużyła na coś ładnego. Postawiłam na spokojne kolory i kameę niewielkich rozmiarów.
 Specjalnie do tego prezentu wykonałam opakowanie, które zgłaszam na wyzwanie w Szufladzie - "Pakujemy prezenty". Podobno się podobało - i opakowanie i jego zawartość. Już nieraz słoiczki po kremach były pomocne przy pakowaniu biżuterii.




Jeśli myślicie, że to już koniec, to jeszcze Was trochę pomęczę:) A co tam! Bawiłam się jeszcze suwakiem, z  którego powstały kolczyki i pierścionek.


I frywolitka szydełkowa, czyli 3 bransoletki, wzór autorstwa Middii, bardzo go lubię. 



I wreszcie dokończyłam naszyjnik. Kamień (agat chyba) dostałam kiedyś od Modrak, czekał na swoja kolej. Oprawiłam go frywolitką, a co tam:) Choć skromny, to zgłaszam go na wyzwanie w KK, Forma: naszyjnik.


I już ostatnia rzecz na dziś (choć mam jeszcze co pokazać) to kolejna odsłona TUSAL-owego słoika. Z małym opóźnieniem, trochę to brak czasu, a trochę brak prądu spowodowany wiatrem. Jakoś mi smutno, że zabawa się skoczyła. Jeśli Wam się spodobał sposób, w jaki ozdobiłam słoik, możecie głosować o tutaj

Choć CyberJulka nie poprowadzi kolejnej edycji zabawy, kontynuacji podjęła się Luna, więc koniecznie się zapiszcie. Mój słoik chyba komuś podaruję, a ozdobię  kolejny:)
Nie przedłużam już i tak długaśnego posta, z pewnością niedługo się pojawię, bo będę się chwalić:)
Dzięki za odwiedziny i każdy komentarz!