Byliście tu:)

czwartek, 28 lipca 2011

NIESPODZIANKA U MNIE

Dziecię moje wróciło z kolonii, przedstawiłam jej propozycję, więc uroczyście ogłaszamy:

NA WYZWANIE ZAPRASZAMY!

Powodów jest dużo:
- 30 obserwatorów,
- prawie 6 000 odwiedzin przez zaledwie 5 miesięcy,
- mnóstwo poznanych cudownych osob,
- wiele serca i ponad 300 komentarzy od Was,
- moje urodziny
-... i mogłabym tak jeszcze powymieniać.
Hasło: Coś z niczego i nowe ze starego", jako że już wiecie, że jestem fanką wszelakich przeróbek.
Zasady:
1. Pozostawienie komentarza pod tym postem z linkiem do swojej pracy ("bezblogowców" proszę o przesłanie fotki na mój mail kasian-79@o2.pl) najpóźniej do 20 sierpnia.
2. Wklejenie banerka mojego nieudolnego u siebie na blogu, sprawdzę:) No jak ktoś nie ma bloga, to rzecz jasna będzie bez banerka.
3. Prace zgodnie z hasłem są dopuszczalne w każdej twórczej dziedzinie - Wy już będziecie miały pomysły...
Ważne, żeby to rzeczywiście było coś z niczego, albo rzecz/rzeczy z odzysku (tu byłoby super, gdyby były fotki "przed" i "po" - bo to strasznie fajne): kartki, biżutki, ciuchy i cokolwiek chcecie. Nawet można coś ugotować - proszę bardzo.
4. Szanowne jury w postaci mojej Nadwornej Artystki (która już piszczy z zachwytu), mojej skromnej osoby oraz ze wsparciem dwóch Panów będzie się naradzać najpóźniej do 22 sierpnia, będę informować.
5. I nagrody. Na razie to są plany, ale w miarę upływu czasu, którego jednak nie ma za wiele, będę wrzucać fotki na zachętę. Na pewno coś sutaszowego, coś szydełkowego, może coś uszytego i coś od Izy. Do tego garść przydasi, w zależności od upodobań wygranej. No i tradycyjnie - ciut cukierków. Nie wykluczam wyróżnień.
To na tyle, co Wy na to? Zapisywać się proszę:) Może duże wymagania, ale tak bardzo lubię wyzwania, że nie mogłam oprzeć się pokusie. Bardzo, ale to bardzo lubię oglądać ciekawe blogi i Wasze pomysły. Mam nadzieję, że ktoś zechce wziąć udział. UWAGA: odpisuję na maile i komentarze.
Tu mój prosty banerek, a na koniec jedne z dokończonych kolczyków.



Dziś przyszły paczki z zamówionymi półproduktami, więc muszę popracować.
A! I jeszcze jedno: trochę ode mnie odpoczniecie, bo na chwilkę prawdopodobnie wyjedziemy. A tam zero internetu.

środa, 27 lipca 2011

Się rozpędziłam

z karteczkami. I z rymowankami. Przez przypadek. Wczoraj się okazało, że muszę szybko coś wymyślić. Kartka 5-minutówka:) tworzona biegiem w pracy. Dokładnie tak jak to Daria napisała pod poprzednim postem: "coś z niczego".
Potem podziękowanie dla wychowawców na koloniach. Materiały może takie "niekartkowe", np. serwetki i lakiery do paznokci, ale efekt zadowalający. Życzenia po prawej stronie, żeby na drugiej wpisali się nasi koloniści. Na zdjęciach wygląda tak sobie, w rzeczywistości trochę błyszczy, bo lakiery z brokatem. A sutasz rozgrzebany czeka. Dwa kolczyki z różnych par. Może kiedyś dokończę.
Ktoś wie gdzie jest słońce?



poniedziałek, 25 lipca 2011

Chwalę się!

A mam czym! Dziś pan listonosz przyniósł paczkę. Wiedziałam, że przyjdzie, bo dowiedziałam się, że wygrałam nagrodę główną w wyzwaniu ogłoszonym przez Modrak. Już wcześniej pisałam, że było to dla mnie prawdziwe wyzwanie kolorystyczne. Połączenie czarnego, żółtego i białego. Powstał segregatorek dla Izy. Podoba mi się, ale ucieszyłam się, że nie tylko mi. Modrak miała trudny wybór, bo zgłoszonych prac było dużo, a każda piękna. Zostałam obdarowana po królewsku!
Dostałam:
- paseczek, który jest piękny i właśnie takiego mi brakowało - czarnego, cienkiego i niebanalnego,
- korale - pierwsza moja biżutka łącząca te dwa kolory, a jestem zachwycona, bo nie za wielkie kulki, a korale nie za krótkie, ani nie za długie - leżą jak ulał!
- mnóstwo przecudnych przydasi, w tym koraliki (ha! już zamówiłam do nich sutasz - będzie szycie!), wstążeczki, komplet papierów i różne cudaki do robienia kartek...
- oczywiście miłe słowo na pięknej karteczce. Śliczności! Bardzo, bardzo dziękuję za to wyróżnienie i całe mnóstwo prezentów! Modrak, jesteś kochana!





A na dowód, że wykorzystam  przydasie do kartek, zmajstrowałam takie coś dla pewnej bardzo fajnej Anny. Niestety, nie dysponuję specjalistycznym sprzętem w postaci dziurkaczy i innych cudów, więc kartka prosta. Radziłam sobie nożyczkami, taśmą dwustronną i otrzymanymi podarkami. Miałam też swój karton wizytówkowy. No i szydełkowe "trzy grosze":) Jestem zadowolona, bo jestem też autorką wesołego wierszyka w środku, ale nie mogę pokazać:) Kolory jakieś blade na fotce.

niedziela, 24 lipca 2011

Szybko... i krótko miało być, ale będzie długo.

Zaczęłam pisać tego posta już wczoraj, ale niestety nie udało mi się go skończyć, muszę go zatem mocno zmodyfikować.

Miała być Izy praca w roli głównej, udało mi się uprać i oprawić obrazeczek.  Wstążeczka od Gugi, wspaniale nadawała się do obrazka. Mała zadowolona. Ale to dopiero początek...
Jak większość z Was otrzymałam wyróżnienie. Od Darias z blogu Kubusiowo i nie tylko. Nie przepadam za takimi "łańcuszkami", ale cóż... Skoro mam napisać 7 faktów o sobie, to nie problemu. Zaś w sprawie wyróżnień poddaję się!  Wczoraj udało mi się znaleźć te 16 blogów, ale zanim opublikowałam tego posta, wy już zamieściłyście na swoich blogach takie wyróżnienia otrzymane od kogoś innego! Ja Was naprawdę WSZYSTKIE bardzo lubię! Odwiedzam wiele blogów, te które obserwuję ZAWSZE przy każdym nowym poście. Wyróżniam WAS nie dotrzymując zasad tego wyróżnienia, każdą za coś innego, bo każdy z blogów ma swój niepowtarzalny klimat. Pokazujecie to, co potraficie najlepiej, a wszystko takie piękne! Częstujcie się tym wyróżnieniem i pozwólcie, że nie będę wymieniała każdej z osobna, bo niestety nie znajdę teraz żadnej bez wyróżnienia, a czasu też niewiele mam.
Może te fakty:
1. W dzieciństwie marzyłam o piętrowym łóżku, a w szczególności o spaniu na górze. Moje dzieci maja coś na kształt takiego łózka:)
2. Mam lęk wysokości, na drabiny nie wchodzę wyżej, jak na 3 stopień.
3. Uwielbiam zbierać grzyby:) Wręcz chorobliwie, tylko niestety czas mi na to nie pozwala. Nie lubie za to ich obierać.
4. Nie cierpię zrywać owoców w dużej ilości. Jagody, truskawki... owszem, pychota, ale jak są już zerwane. Przetwory też wolę jeść, niż je przygotowywać. Mieć lubię. Robię, jak muszę.
5. Nie mogłabym mieszkać w mieście. Nie i już. 
6. Jestem zodiakalnym lwem (urodzinki w sierpniu) i niestety czasem przejawiam ten lwi charakterek. Jestem łagodna dla łagodnych, ale czasem używam paszczy:)
7. Lubię ludzi, łatwo przychodzi mi rozmowa z nieznajomymi. Lubię też być komuś pomocna. Właśnie dlatego, że lubię ludzi.
I jeszcze po ósme: uzależniłam się od blogowania.
Dobra, a teraz nowości. Zrobiłam sobie kolczyki. Podobają mi się i wiem, że nie tylko mi, bo dzisiaj bardzo wiele osób zwróciło na nie uwagę. Świadomie je założyłam, bo chciałam parę rzeczy sprzedać na Festiwalu Rzemiosła Dawnego.
 












I trochę się udało. Byłam tam dość krótko i pogoda była fatalna, ale i tak było fajnie. Zarobioną kasę od razu upłynniłam, sprawiając małemu przyjemność. ale o sobie tez pomyślałam. W końcu zaszalałam i kupiłam sobie gliniaczki. Od dawna mi się marzyły, a że akurat cena była atrakcyjna, to mam! No a wspierając sztukę ludową, zakupiłam ręcznie malowaną bransoletkę. Miałam dylemat, bo był duży wybór. W końcu mam skromną, ale będzie pasowała do moich zielono-czarnych kolczyków. A na deser... Mała wymianka. Z przemiłą osobą, która robi biżutki z kamieni i metali. Podarowała mi garść przepięknych koralików. I jeszcze zakupiła moje pierwsze sutaszowe kolczyki. Te niebiesko-zielone bez filcu od spodu. W zamian za koraliki obiecałam kolejne kolczyki i już myślę, jakie będą. Ach, i Adaś, który był z nami (Iza wybrała kolonie), dostał aniołeczka. Przed chwilką podarował go siostrze:) 




 Naoglądałam się mnóstwa wspaniałych rzeczy. Te gliniane ptaszki, anioły, naczynia... Ręcznie malowane kuferki (marzenie! cenowo zbyt odległe), te haftowane paski w łowickie kwiaty (kolejne marzenie! cenowo jeszcze bardziej odległe niż poprzednie...). Cuda, mówię Wam! Kwiaty z bibuły jak żywe... Drogie, bo rękodzieło, rozumiem, bo wiem, ile to wszystko wysiłku kosztuje. Patrzę na to również z perspektywy wykonawcy. Dzień fajny, choć nikt nie tknął moich kwiatowych broszek. Za mało miałam tych drobnych sutaszowych biżutek, ale przecież nie mam kiedy ich robić w większej ilości. Wczoraj zaczęłam kolejne kolczyki. Już dochodzę do nieco większej wprawy, co mnie bardzo cieszy. No, jak dotrwałyście, to gratuluję. A nikt nie złapał samych piątek? Myślałam, że może się domyślicie i ktoś zaskoczy mnie mailem. Zaglądajcie, bo jak już Iza skończy kolonie, to razem mamy niespodziankę w postaci pewnego wyzwania. Jak zrobię banerek, to ogłoszę zabawę. Na koniec pazury z dedykacją dla Juty:)

czwartek, 21 lipca 2011

Garść broszek

Do niedzieli muszę zrobić sporo rzeczy, a chyba broszki robi się najszybciej. Powstało więc kilka, więcej na razie nie powstanie, bo nie mam już zapięć. W rzeczywistości dużo ładniejsze niż na zdjęciach, organza nie lubi aparatu. Jeszcze nie wszystkie mają przyszyte zapięcia, ale skończę to dzisiaj. Spać mi się chce - pogoda same wiecie jaka.
A tu taki żarcik - wszystkie broszki przymocowane do torebki.
Właściwie ta torebka to też taki żarcik, albo nawet i wyzwanie:) Otóż koleżanki już znają mojego nieszkodliwego świra w temacie przeróbek. Jedna więc kupiła mi taką śmieszną filcówkę tylko po to, żebym coś do niej dorobiła. No i oczywiście będą tam kwiaty. Szydełkowe. Już zaczęłam. Będzie jeszcze podszewka i suwak lub inne zapięcie, bo torebusia fajna :)



Serdecznie witam nowe obserwatorki. Miło mi Was gościć.

środa, 20 lipca 2011

Kto ma słońce?

U mnie zniknęło! Schowało się i deszcz straszy. a dziecię mnie opuściło i nocuje na obozie. Całkiem nieoczekiwanie, ale to dobrze, spędzi miło w sumie 10 dni. Mały zresztą też, ale on jest "dojezdny", bo obóz baaardzo blisko. Ciekawe, jak tam pierwsza noc w namiocie? Hafciki muszą poczekać na wykonawczynię.
Kapelusze na właścicielce prezentują się bosko. Moje zdjęcia zupełnie nie oddawały tej elegancji. Koleżanka zadowolona, ale cóż, to był jej pomysł z tymi kapeluszami i paskiem. Kreacje na dwa wesela gotowe w każdym detalu. Cieszę się, że troszkę mojej w tym zasługi. Z materiału od paska powstał taki fajny kwiatuszek - broszka.
Sutasz na razie skromniutki, ale wymagał trochę pracy, szczególnie przy mocowaniu każdego koraliczka do kawałka skórki. Jakoś klejom nie wierzę, choć korzystam. Nie ma to jak przyszyte... Pazury - inspirowane materiałem (sukienka):)  Kończę, spadam do pracy. Coś czuję, że dziś będzie jeszcze jeden post.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Kapelusze:)

Oczywiście w sobotę wygrało sprzątanie. Zrobiłam tylko mały lifting butów. Wczoraj kapelusze i pasek do sukienki. Mam nadzieję, że koleżanka będzie zadowolona. Mnie się nawet podoba. Jakość i aranżacja zdjęć nie powala, ale coś tam widać.
 


sobota, 16 lipca 2011

Dylematy

Dlaczego ja zawsze w weekend mam problem: sprzątać czy wcielać w życie swoje robótkowe pomysły? A mam ich tyle, że w głowie ciężko im się zmieścić... Męczący, trudny i stresujący tydzień za mną, bałam się, ale nie było tak źle, jak się spodziewałam. Było zaskakująco, wzbogaciłam się o nowe doświadczenia, cenen wskazówki i poznałam dwie baardzo miłe osoby, z którymi znalazłam wspólne, również robótkowe tematy. Efektem tych kilku spotkań (co prawda na gruncie zawodowym, ale...) jest ten kolorowy naszyjnik z poprzedniego posta. Tak mi się podoba, że już własnym telefonem (znalazłam ładowarkę!) pstryknęłam mu jeszcze jedną fotkę. W rzeczywistości prezentuje się bardzo efektownie i nie było wczoraj osoby, która by nie spojrzała na niego.
Na koniec, w ramach odreagowania, odwiedziłam panią Jadzię, zakupiłam śliczną kieckę (do zwężenia i skrócenia oczywiście, materiał świetny, więc nie patrzyłam na rozmiar), zyskałam fajne buty, które może pokażę jak z nimi coś zrobię i... znów nowe doświadczenie. Pani Jadzi wypadło oczko (może raczej oko...) z masy perłowej z pierścienia, który lubiła i zapytała mnie, gdzie można dokupić takie oczko. A mnie jakoś podkusiło i powiedziałam, że ja jej takie oczko dorobię z sutaszu za drobna opłatą oczywiście. No i dłubałam wczoraj wieczorem. A dziś skończyłam, podkleiłam skórką, wzmocniłam przeszyciem, wkleiłam do pierścienia i nie będę skromna. Podoba mi się baardzo. Oczywiście musiałam od razu zawieźć dzieło właścicielce, której buzia natychmiast pokazała, jak to warto było włożyć tę pracę w wykonanie oczka. Nigdy bym się nie spodziewała, nawet po tych swoich pierwszych próbach, że mnie tak wciągnie ta technika. Wiadomo - brakuje mi kamieni, ale wynagradzam sobie to zwykłymi koralikami. Dziś, na prośbę małej, odwiedziłam kolejną pasmanterię. Izka kupiła muliny i kanwę, bo już wymyśla, co zrobi. Truskawek nie skończyła, bo na "wykresie" ktoś pomylił kolory i mała tak wyhaftowała. Efekt: truskawki w kolorach czerwonym i brzoskwiniowym. Ktoś to musiał spruć. Tym ktosiem niestety byłam ja. A ja nie lubię pruć. Ale czego to się nie robi dlatego, żeby dziecka nie zniechęcić:) No w małej główce zaroiło się od pomysłów, tylko materiałów brak. Wyciągnęła nawet swoje oszczędności, to cóż miałam zrobić? Pasmanteria jeszcze droższa niż ta moja ulubiona. Sutasz - wybór aż (!!!!) 3 czy 4 kolorów w zawrotnej cenie 1,30 za metr. U "mojej" babci jest po 1,00 zł, a w necie widziałam po 0,70 zł. No tak, tylko w necie opłaca się zamówić większą ilość, żeby koszty przesyłki nie były większe niż wartość sznureczka. Ja tam zawsze "szaleję" po 2-3 metry... Koniec narzekania, pokazuję pierścień, synuś sprząta, a ja zamierzam szyć. Nowe wyzwanie - będę ozdabiać kapelusze. Na prośbę pewnej miłej osoby.



P. S. Iza oczywiście zachwycona Waszymi komentarzami. Dziękuję w jej imieniu.

piątek, 15 lipca 2011

Masakra

Nie mam czasu na blogowanie, koszmarnie pracowity tydzień z pewnego oczekiwanego, a jednak nieoczekiwanego powodu... Na biegu coś powstało, żeby odreagować. Niektóre zdjęcia bardzo kiepskie, bo męża telefonem (nie mogłam znaleźć swojej ładowarki). Niunia skończyła jabłuszko, jeszcze nie uprane, ale pokazuję. Jestem dumna. Teraz robi dalej truskawki, pewnie niedługo skończy. Organdynowe biżuty poszły w świat, bransoletka z poprzedniego posta też, a naszyjnik powstał wczoraj jako eksperyment, podpatrzony u pewnej miłej osoby. Wiem że chaos, ale nie może być dziś inaczej. Dzięki, dzięki za odwiedziny i tyle przemiłych komentarzy.
Na koniec pazury i gęsie pióra, które Iza przerabiała na pawie
:) A te kwiatki to fragment tych "truskawkowych"