Byliście tu:)

czwartek, 31 października 2013

"Chaberek"

Tak to już jest: albo mnie długo nie ma, albo jestem codziennie:) Znów wczoraj "odreagowywałam". Może dlatego, że przez czysty przypadek odkryłam w pobliskim mieście pasmanterię. I to naprawdę niezłą, jeśli chodzi o nasze stacjonarne sklepy. Już jakiś czas temu znajoma zamówiła u mnie naszyjnik w kolorze (powiedzmy) chabrowym. Cóż z tego, skoro nie dysponowałam ani kordonkiem, ani sutaszem ani żadnym kamykiem w tym kolorze... Nic nie zamawiałam, bo i ciągle są wydatki inne, a to koszty przesyłki wysokie... I wczoraj, tak właściwie łażąc bez celu po mieście (miałam godzinkę czekania), co mi się zdarza raz na kilka lat, zobaczyłam pasmanterię - nie znaną mi do tej pory. Wydawało mi się, że wiem o wszystkich w mieście. Weszłam, bo chciałam zobaczyć, co oferują i moje zaskoczenie było ogromne, bo pasmanteria spora. Oczopląsu dostałam! Zakupiłam sutasz w potrzebnym kolorze (cena niestety w porównaniu z internetowymi sklepami przerażająca), sznureczki skręcane i nici. Pierwszy raz kupiłam Cable 5 do moich frywolitek i muszę powiedzieć, że cena atrakcyjna, a jakość jak dla mnie super. Nie skręcają się, a jednocześnie supełki pięknie zdejmują się z szydełka.
Powstał więc naszyjnik dla znajomej i mam nadzieję, że się spodoba. Lubię taki kolor.






Przy okazji małe zaległości, bo już dawno zrobiłam dwa proste naszyjniki dla koleżanki, czekały tylko na wklejenie końcówek.

Miłego, pięknego dnia! Mój znowu zabiegany:)

środa, 30 października 2013

Powrót do sutaszu:)

Oj, dawno nie szyłam nic z jedwabistych sznureczków. To znaczy nic poważniejszego. Jednak otrzymałam pewne zamówienie, właśnie na sutaszową biżuterię. Wydawało mi się, że mam dużo sznureczków, a tu guzik z pętelką. I to braki w takich kolorach, które sądziłam, że mam.  Miało być w kolorze czarnym i czerwonego wina. Bordowego miałam resztki, czarnego też... Zdecydowałam na dodanie odrobiny czerwieni. Zadanie było tym bardziej trudne, że obiecałam uszyć coś owalnego, niezbyt wielkiego, z prześwitującymi koralikami, zaś naszyjnik miał być "wielofunkcyjny" - może to być broszka z możliwością zawieszenia jej na frywolitkowym "łańcuszku", w zależności od potrzeb. W międzyczasie dokupiłam sznureczki (o dziwo w pasmanterii mają kilka kolorów, w tym właśnie te najbardziej mi potrzebne, ale wydałam fortunę), powstał więc - alternatywnie - drugi komplet.
Jeszcze muszę w niektórych miejscach podkleić skórką lub filcem i dodać zapięcia. Mam nadzieję, że któryś komplet trafi do serca i rąk klientki:)






Broszki zgłaszam na wyzwanie w "Rozkręconych myślach". Chciałam uszyć inną broszkę na to wyzwanie, ale nie miałam kiedy. 

Cały zeszły tydzień uprawiałam bowiem radosną twórczość rysunkowo-literacką (to się wiąże nieco z moją pracą) ale o tym kiedy indziej, jak wszystko będzie gotowe:) Jak ktoś chce wiedzieć, to dla podpowiedzi możecie sprawdzić hasło: questing. Zabawa przy tworzeniu przednia, ale czasu pożera...

Wczoraj odbyłam dość długą podróż w celu związanym ze smutnym wydarzeniem i jak wróciłam, to koniecznie musiałam odreagować wrażenia, wynik mojego odreagowywania: pierścionek i bransoletka.
Pierścionek na czerwonej kanwie z małym hafcikiem (zamawiałam jakiś czas temu w Coricamo różne koraliki i dostałam w prezencie niewielkie próbki różnokolorowych kanw - w sam raz na moje biżutki). 
I bransoletka makramowa z pięknymi, perłowymi guziczkami, specjalnie na wyzwanie w Szufladzie. Jest naprawdę fajna, ale zdjęcia trudno jej zrobić dobre:) Turkus z brązem to już popularne zestawienie kolorów - u mnie do tej pory rzadko gościło, choć je lubię.


I koniecznie muszę się pochwalić: znalazłam się w TOP Piątce w Szufladowym wyzwaniu "Jesienna róża":) Pieję ze szczęścia i dziękuję! To dla mnie bardzo wiele znaczy:)

Na deser jest  i coś słodkiego. Zrobiłam ciasto wg bloga Arabeska Waniliowa:) Z kawą Inką. Dobre, jak ktoś lubi takie bardziej suche ciasta. Z kremem budyniowym byłoby ekstra. Zachciało mi się dziś czegoś dobrego i powrotu do smaków z dzieciństwa - właśnie gotuję kaszę jaglaną na mleku. Jadłam ją chyba wieki temu - babcia czasami gotowała i pamiętam ten wspaniały smak... Ja w ogóle lubię zupy mleczne - owsianka to przysmak:)

Miłego wieczoru życzę i dziękuję, że wpadacie do mnie na kawkę:)

niedziela, 20 października 2013

Nie zdążyłam...

Skończyć naszyjnika na dwa wyzwania. I miałam zamiar go pokazać tak po prostu, ale jak mu się przyjrzałam, to stwierdziłam, że w sam raz pasuje na wyzwanie w KTM. Przecież jest taki jesienny:)
Nie używałam żadnej bazy - w środku jest kawałek karty z doładowaniem do telefonu i wacik, żeby było przestrzenniej:)



Jest spory - mniej więcej jak pudełko od zapałek. Kanwa beżowa. 
Zgłaszam go na wyzwanie "Kolorami jesień się zaczyna".

Nie mogłam się również oprzeć innemu wyzwaniu w KTM - Gościnna Projektantka zadała temat "recykling", a to tygrysy lubią najbardziej:)






Broszka wykonana ze starego paska od lnianych spodni. Wczoraj robiąc porządek w szufladzie trafiłam na niego - zresztą na ten drugi też, i nie miałam śmiałości wyrzucić. A dziś jak znalazł. Róża z paska, za liście robi kawałek koronki obciętej z za długich rękawów od swetra. 
Pudełeczko też dostało nowe życie. Kawałki wstążeczek, Koronka z jakiejś bielizny, różyczka z tego drugiego paska.
Jak Wam się ten zestaw podoba?

Na koniec dawno obiecany komplet, choć pokażę go osobno, bo beret już trafił do koleżanki. Mitenki skończyłam dziś. 



Czy musi być coraz zimniej? Ja chcę wiosnę! 
Wczoraj jak zawsze pracowicie, ale tym razem oprócz gotowania było szycie. Całe popołudnie i wieczór spędziłam przy maszynie. Miałam tylko sobie zwęzić dwie pary spodni z sh. Markowe, z przepięknych materiałów, więc kupiłam, tylko nogawki szerokie. I jak już się dorwałam do maszyny, to poszło hurtowo. Postanowiłam przerobić jedne "alladynki" na trochę węższe "alladynki". I teściowa przyniosła za szerokie portki, potem ja sobie przypomniałam o kolejnych swoich, przy okazji wyciągnęłam wiszącą w szafie od dwóch lat przydługą spódnicę, inną za szeroką... Moja córka, zobaczywszy ile spodni zyskałam, wycyganiła ode mnie jedne rurki (no musiałam trochę złapać w pasie, bo przecież jestem o wiele grubsza od piątoklasistki)... I jak już chowałam do szafy swoje przerobione łupy, znów wpadły mi w ręce kolejne spodnie - przyniosłam 2 tygodnie temu ze strychu i postanowiłam kiedyś tam zwęzić nogawki. Ścinków przy tym było co niemiara, ale 3 kobiety zadowolone:) Teraz mam typowo babski dylemat: które najpierw założyć, bo każde mi się teraz podobają.
Życzę Wam miłego tygodnia, może się jeszcze pojawię, bo mam i zamówienia i kolejne pomysły, ale zobaczymy czy czas pozwoli.
Dzięki za wszystkie komentarze!

czwartek, 17 października 2013

Zimno, ciemno...

A tu taka fajna sówka i nie ma jak jej porządnej fotki pstryknąć. Naszyjnik na wyzwanie cykliczne u Modrak. Tym razem motyw ptak. Sówki bardzo lubię, a ta od Janeczki leżała i czekała. Przeprosiłam się z sutaszem, ale frywolitka musiała być:) Tylko fotki okropne. Nie znoszę jesieni, jak już się tak ciemno i nieprzyjemnie robi:(




Na te chłody powstał komplecik dla koleżanki. Właściwie to jest już drugi komplecik, ale pierwszy pokażę później, jak w końcu powstanie druga mitenka.
Dziękuję Wam za miłe słowa i zapraszam:)

niedziela, 13 października 2013

Frywolitkowe wariacje na różne tematy:)

I znów zamiast dziergać mitenki, robię coś innego... Brakowało mi tego, bo w ostatnich dniach zajmowałam się zupełnie czymś innym niż robótki.
Po pierwsze broszka "Jesienne róże" na wyzwanie w Szufladzie.

/

Kanwa jest beżowa, a ten róż delikatniejszy w rzeczywistości...
I przy okazji najnowsza wersja cieniowanych pazurków.

Długo oczekiwany przez koleżankę naszyjnik dla jej mamy. Dostałam takie plastikowe czarne koraliki z nadzieją "ty coś z tego zrobisz"... Co z tego, jak nie miałam kompletnie pomysłu? Po wielu miesiącach z pomocą przyszło szydełko do frywolitki i trochę drobnych Toho.



Mam nadzieję, że się spodoba.

A sobie "machnęłam" taki prosty komplecik, bo akurat mi był potrzebny w tym kolorze.

Synowi zaś może nie machnęłam, bo zmachałam się przy tym jak nie wiem, torcik urodzinowy. Urodziny miał miesiąc temu, ale różne zobowiązania i sytuacje sprawiły przesunięcie spotkania z dzieciakami aż do wczoraj. Chatę trzeba było odgruzować i coś upiec. Częstujcie się, w smaku podobno dobry:) Z wyglądu taki sobie.

Miłego tygodnia!

poniedziałek, 7 października 2013

Na co dzień i od święta:)

Kolczyki. Niby proste, żeby można je było założyć do pracy, jednocześnie uniwersalne, żeby pasowały do wielu rzeczy. Ale... takie niebanalne (ostatnio lubię to słowo, hi, hi). Z bursztynkami, nadającymi blasku i szlachetności. Przewrotnie połączyłam je ze srebrnymi elementami (tzn. w kolorze srebra). Takie jesienne.


 Zgłaszam je na konkurs na blogu "Rozkręcone myśli"


I tak mi się myśli (a może łapki) rozkręciły, że machnęłam jeszcze naszyjnik.



I jeszcze jedne z pozoru skromne kolczyki, nadające się na co dzień i od święta. Lekkie, frywolitkowe.  Te również zgłaszam do udziału w konkursie.


Lubię te moje szydełka do frywolitek:) Choć dziś powinnam raczej zmienić szydełko na takie do wełny, bo zamówienie czeka....