Nie lubię tego tygodnia i już. Najbardziej za to, że nie mogę wysłać kartek i dokończyć tego, co zaczęłam, wysłać tego, co obiecałam.... A w poniedziałek tak pięknie wszystko szło... Mimo sporego zmęczenia szybko zrobiłam rybę po grecku, upiekłam całą masę muffinek piernikowych (a taki mały mój wynalazek)... upiekłam dwie strucle krucho-drożdżowe - jedną z serem, drugą z jabłkami i cynamonem (pychota! piekłam pierwszy raz, bo mi się przepis na ciasto u Arabeski spodobał). To wszystko nie w ramach własnych przygotowań, na to będę miała weekend. Nakręciłam też rurek na stroiki, jako część prezentu mikołajkowego od Izy dla koleżanki zrobiłam kwiatucha do otulacza-mgiełki i komplecik biżuterii. I to wszystko w jeden wieczór, bez jakiegoś strasznego pędu. A teraz już nawet wieczorów nie mam, a spać trzeba:) Od jutra będzie może spokojniej.
Ta dekoracja na zdjęciu powyżej powstała w ramach wyzwania w Szufladzie. Foremka posłużyła mi do upieczenia ciacha (wspomniane muffinki piernikowe), a potem do zrobienia dekoracji z bombką i ostrokrzewem. Wdzięcznie wygląda, niewdzięcznie pozuje:)
A tu kwiatuch, otulacz powstał dużo wcześniej, na cykliczne wyzwanie u Modrak.
Jaki bielutki na fotce ten otulacz! W rzeczywistości jest taki "brudno-biały".
Biżuty dla Izy koleżanki. Miałam nie gadać, ale w związku z tymi mikołajkowymi prezentami napiszę jednak coś. Prezent miał być za 25 zł. Kupiłam książkę (fajną zresztą, moim dzieciom się podobała) i postanowiłyśmy wspólne, że jednak resztę zrobimy. Dlaczego? Bo znam dziewczynkę i wiem, że lubi własnoręcznie zrobione przedmioty. Bo nie miałam pomysłu, co kupić, żeby było fajne dla 10-latki i żeby nie dokładać do tego interesu... I wiem, że dobrze zrobiłam. W paczce znalazło się jeszcze coś, bo tak chciała Iza. Dorzuciła czekoladę i pudełeczko ozdobione przez siebie decu. Żebyście widzieli radość dziewczynki! Najbardziej właśnie cieszyła się z tego komina na szyję. Założyła, tuliła... A mnie coś w gardle ścisnęło ze wzruszenia... Bo lubię, jak ktoś od dziecka umie docenić czyjąś pracę. Nie modny, kupiony gadżet z super bohaterem, nie markowy produkt, tylko coś zrobionego.
Życzę Wam owocnych przygotowań, tak świątecznie u Was... U mnie jeszcze nie, ale mam moją małą pomocnicę, z nią zawsze łatwiej. Ostatnio niezbyt dobrze się czuła i lekarz kazał zostać w domu. Zaskoczyła mnie kompletnie, bo dom posprzątała na błysk:) Zacytuję teraz fragment naszej rozmowy przez telefon:
- Wiesz, posprzątałam już w kuchni i dekorację zrobiłam świąteczną na stole.
- Wow, już się nie mogę doczekać, gdy wrócę i zobaczę.
- Jeszcze pokój został, ale za to sprzątanie to chyba dostanę jakąś niespodziankę?
- No, a o czym myślisz?
- Może jakieś dobre ciasto...
- No siedzisz w domu, to jakbyś chciała, możesz zrobić sama to pyszne ciasto.
- Ale jak?
No więc po tej małej prowokacji podałam przepis na biszkopt, co Iza skrzętnie notowała, krem w proszku był w domu, więc to ciasto naprawdę powstało. Pierwsze zupełnie bez nadzoru osoby dorosłej. I było naprawdę dobre! I ładne:)
Miłego wieczoru!
To ja życzę powrotu do sił :) I gratulacje córy ;)
OdpowiedzUsuńI ja też życzę polepszenia i poproszę o przepis na te muffinki piernikowe.
OdpowiedzUsuńJesli można to na maila :).
no domek masz pięknie ozdobiony!:) otulacz boski!! no a ciacho...hmmm przecież Iza to geniusz i wszystko potrafi więc nie ma co się dziwić:) pozdrawiam Was:)
OdpowiedzUsuńWielkie brawa dla Izy! Co do prezentów ręcznie robionych to rzeczywiście niewiele osób je docenia, ale warto je dawać choćby tej garstce. Śliczne stroiki! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSame śliczności,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;-)
Złote masz dziecko! Chore w domu zamiast leżeć przed tv to sprząta i gotuje, co z niej wyrośnie :)
OdpowiedzUsuńPiękne dekoracje...i wspaniała pociecha - moje chłopy to się nie garną...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie tylko oczy można nacieszyć, aż mi ślinka pociekła
OdpowiedzUsuń