Byliście tu:)

piątek, 20 lutego 2015

Przywołuję wiosnę

Już trochę słonka zobaczyłam i chcę wiosnę! Baaardzo.
Na przywołanie słoneczka i wiosny zmajstrowałam bransoletkę w energetycznych kolorach. Żeby było radośnie i słonecznie.





W sam raz na wyzwanie Gościnnej Projektantki w Szufladzie.



Przy okazji pokazuję najnowsze kolczyki-kwiatki. Autorką wzoru jest nasza kochana i zdolna Agnieszka (joie...) .



Frywolitkowe było również ekspresowe zamówienie mojej córki. Niedawno do jej klasy trafiła nowa koleżanka i miała dziś urodziny. Iza postanowiła zaskoczyć ją drobiazgiem. Co więcej, muszę wykonać jeszcze 3 takie bransoletki dla Izy i koleżanek, żeby miały takie "friendsowe" biżutki.
I tyle. Zaległości przynajmniej nie będzie :)




Napis pod szklanym kaboszonkiem wykonała oczywiście moja córka.


Bardzo serdecznie dziękuję Wam za komentarze i odwiedziny!

wtorek, 17 lutego 2015

Frywolitkowy luty

O tak, frywolitka mnie lubi i ja ją też. Jak u wielu blogowych koleżanek Facebook ostatnio wygrywa z racji przynalezności do wspaniałej frywolitkowej grupy i łatwości dodawania postów - robię to szybciutko przez telefon od razu po zrobieniu fotek, podczas gdy na blogu więcej trzeba czasu. Nie zamierzam jednak z niego rezygnować, bo to moje archiwum i kontakty z Wami :) Poza tym zabawy wymiankowe i wyzwaniowe nie mają sobie równych :)

Tymczasem trochę nowości. Próba nowych metalizowanych nici i mieniących koralików:


Pierścionek z koralikami:



A tu już mikromakrama i bransoletka na zamówienie koleżanki:




Próby nowych wzorów na serduszka. Serduszka jeszcze nie znalazły zastosowania, pewnie niedługo coś wymyślę.



Szukałam też patentu na oprawienie papryczki szklanej i znalazłam. Zawieszka jest spora i naprawdę fajna. Nieco bardziej intensywna czerwień niż na zdjęciu, piękny, wyrazisty kolor.



Tak bardzo mi się te nici spodobały, że powstały kolejne biżutki. Komplecik:


I wreszcie ostatnie fotki. Komplecik zrobiony z myślą o wyzwaniu cyklicznym u Modrak. Szkoda, że to ostatnie hasełko. Mini filiżanki czekały długo na właściwy pomysł. Koniecznie musiała być frywolitka, więc maleńkie serweteczki wylądowały pod filiżankami. Sympatyczny komplecik, koleżankom w pracy się podobał.





No. Kto dotrwał do końca? I po zaległościach. Wreszcie, w końcu. Została jedna, maleńka zaległość, ale to już nic w porównaniu do tego, co było na początku roku.
A teraz byle do wiosny, słonko cudnie świeci, tylko na spacer nie ma kiedy pójść.
Dziękuję Wam za odwiedziny i pozdrawiam.
K.

Czyżby znowu zaległości?

Oczywiście, jekżeby inaczej. Mój internet strajkuje jak tylko może, co utrudnia dodawanie nowych postów. Zachciało mi się, kurczę, zmieniać umowę i router, a stary był niezawodny...
Styczeń minął pod znakiem skaleczonego palca, a więc tym samym trudności we frywolitkowaniu. Wcześniej powstało trochę frywolitek. Zajęłam się trochę mikromakramą i nawet co nieco pokazywałam.
Po kolei zatem. Kolczyki z pięknymi szklanymi koralikami dla mnie.



Kolczyki dla koleżanki


A tu już próby makrmowe:














I znów frywolitka, i  też sobie zostawiłam te kolczyki.


Za cierpliwość poczęstujcie się serniczkiem gotowanym. Ostatnio bije u mnie w domu rekordy popularności. Jest delkatny i pyszny o cytrynowym posmaku. Mniam :) No to jeszcze zaległości z lutego. Pozdrawiam słonecznie!



niedziela, 1 lutego 2015

Zaległości z grudnia

A już mamy luty... Właśnie powinnam robić coś zupełnie innego, ale tak mi się nie chce, że postanowiłam wrzucić nieco zaległych prac.
Akurat w grudnu zaistniały pewne potrzeby, dlatego akurat takie rzeczy. Najpierw lampiony adwentowe. W zeszłym roku postanowiłam zrobić dzieciom na roraty niepowtarzalne lampiony. Najpierw swój dostała Iza.
Słoik po kawie, serwetka i pasta śniegowa zrobiona z kleju, kaszy manny i białej farby.

Potem w Biedronce upolowłam świecącego aniołka na baterie, więc powstał lampion dla Adasia z pudełka po kawie. Pastę śniegową użyłam taką "prawdziwą" kupioną, choć i ta robiona sprawowała się równie dobrze.
Wygląda na to, że niechcący usunęłam zdjęcia, na których widać było, jak fajnie świeci ten Izy lampion, serduszko odbijało się na ścianie. Wrrr, to dowód na to, że nie powinno się robić zaległości, tylko od razu pokazywać. Ciekawe, co jeszcze usunęłam, bo mam przeczucie, że coś jeszcze wcięło.

Segregator na nuty zrobiony na prośbę koleżanki dla jej przełożonej. Zadowolona była :) Ja też - pierwszy raz nakładałam aż tyle warstw lakieru. Wcześniej miałam gorszy pędzelek. Ten który mam teraz pozwala nakładać dużo cienkich warstw. Pierwszy raz użyłam wydruku laserowego, plus serwetka oczywiście.






Była też torba ze Zpagetti na prośbę koleżanki dla... innej koleżanki :) Podszewkę uszyłam ręcznie z kawałka spódnicy satynowej.

Były i maleńkie krzyżyki frywolitkowe robione w biegu jako prezent dla niecodziennych gości w naszej parafii - sióstr z Namibii.

Znów prośba od koleżanki. Chciała serce z różyczek w prezencie dla kogoś życzliwego. 

Tak patrząc na ten grudzień, to sporo prezentów zrobiłam:) Ale lubię pomagać i widzieć, że ktoś się cieszy z tego, że z moją pomocą sprawia radość innej osobie. Owszem, fajnie jest otrzymać zapłatę za to, co się robi, jednakże robię to również dla własnej przyjemności czy z chęci poznania nowej techniki:)

Były jeszcze rzeczy dla dzieci do szkoły. Ruchoma gwiazda betlejemska na jasełka (naprawdę się kręciła :)) i kartki dla nauczycieli - megaproste, bo czasu i sił nie było.



Zdarzyły się nawet jakieś biżutki. Kolczyki z wykorzystaniem opakowania od rajstop. Tak mi się spodobł ten papierek, że podkleiłam nim szkiełka. Dawno nie szyłam sutaszu. Aż dziwne, bo mnie wcale nie ciągnie. Mam do zrobienia jeden większy projekt, ale na razie nie mam jakoś na niego pomysłu. Wolę frywolitkę i mikromakramę, a już najbardziej różne dziwne mieszanki :) Te drugie kolczyki z ceramicznymi kulkami uszyłam dla siebie.
A tu rzeczony papierek:)

Grudzień upłynął mi przede wszystkim jednak pod znakiem harówki kulinarnej, w tym dla dzieci do szkoły i na zamówienia. Naprawdę lubię piec, ale zmywanie mnie dobijało...
Takie małe migawki, nie wszystko fotografowałam. Z nowości robiłam sernik z pierniczkami, oczywiście z mojego ukochanego bloga "ciastowego" Arabeska Waniliowa. Sernik rewelacyjny, kolejny z tego bloga, który będę robić często, podobnie jak ten trójczekoladowy. 
sernik trójczekoladowy

kolejna wersja sernika trójczekoladowego

na pierwszym planie ciasto krówkowe ze słonecznikiem i leśny mech

ciasto z nutellą i śliwkami suszonymi

sernik z pierniczkami
sernik z pierniczkami znowu
A tu pierwsza wersja "spierniczonego" sernika

przereklamowane oreo

Wypróbowałam też ciasto z nutellą i suszonymi śliwkami - u mnie poszło szybko.
A skoro już jestem przy kulinariach, to dodam jeszcze styczniowe ciasto, które na pewno już się u mnie nie pojawi w tej formie. Owszem, dobre, ale biorąc pod uwagę cenę składników i dłubaninę przy ciastkach, nie jest warte zachodu. Mowa tu o cieście Oreo. Małe i drogie. Mam pomysł na jego tańszą, a równie smaczną wersję i na pewno wypróbuję. Przepis wzięłam z jakiejś gazetki, którą nota bene kupiłam właśnie dla tego przepisu.

Tak mnie te grudniowe zalgłości zmusiły do refleksji, że przez niemal 4 lata prowadzenia bloga zrobiłam mnóstwo rzeczy. W masę rzeczy się też zaangażowałam, tak już poza tworzeniem i blogowaniem, dlatego mam mniej czasu na to wszystko. I jeszcze dwie grupy na Facebooku, gdzie wrzucam swoje wytwory. Brakuje mi tylko umiejętności dobrego zorgnizowania swojego czasu. Może, gdybym takową miała, zyskałabym poczucie, że ogarniam to swoje życie...
Do miłego, bardzo Wam dziękuję za odwiedziny i cierpliwe dobrnięcie do końca. A zaległości nadal są, ale duuużo mniej:)