Byliście tu:)

niedziela, 29 października 2017

Jesienne bingo

Jak zniknęłam, to znowu na dwa miesiące... a czas leci nieubłaganie. Znów mnóstwo zdjęć czeka na pokazanie. Tymczasem broszka na październikowe wyzwanie w Szufladzie
Wybrałam METAL-LIŚĆ-TURKUS.
Kamyk, który udaje turkus poprzecinany delikatnymi, brązowymi żyłkami, obszyłam Toho w pięknym, wyrazistym turkusie. Dodatki są bordowe, bo tak mi akurat jesiennie to pasowało. No i koniecznie frywolitka. Całość spora, bo ok. 7,5 cm na 5.





Broszka leci na wyzwanie, a tymczasem banerek z Szuflady:



Wieczory dłuższe, to może więcej będzie czasu na te ogromne zaległości?
Pozdrawiam Was serdecznie :)


środa, 23 sierpnia 2017

Nadrabianie zaległości

Jest ich sporo, więc zaczynam.
Marzec i kwiecień to troszkę biżuterii, większość zostawiłam sobie.



Tu w tle bransoletki z koralików, które dostałam jakiś czas temu od Tynki :)





Zakładki frywolitkowe wykonane w prezencie dla koleżanki:



Bukiecik z krepinowych krokusów jako dodatek do prezentu  z okazji chrzcin:




I ciasto - mazurek upieczony na konkurs wielkanocny. Te śmieszne kwiatki to nic innego jak suszone plastry ananasa.


No proszę - dwa miesiące zamknięte w jednym poście. Dziękuję Wam za odwiedziny :)

wtorek, 22 sierpnia 2017

Czas odkurzyć pajęczyny

Biję rekordy nieobecności na blogu. Nie lubię przesyłać zdjęć na komputer z telefonu, bo albo bluetooth nie działa albo inny bunt sprzętu, a to czasu brakuje, a to motywacji nie ma (nie opuszcza mnie przekonanie, że jednak mało kto tu zagląda). Facebook wygrywa dostępnością (wszystko od razu z telefonu leci bez problemu)... Nie zdecydowałam się jednak na założenie swojego "fanpejdża", bo nie odczuwam takiej potrzeby. Większość prac ląduje najczęściej w zamkniętej grupie frywolitkowej, gdzie znakomicie się czuję. Często wrzucam coś na swój profil, ale nie wszystko.

"Wszystko" jest zarezerwowane dla bloga, którego zaniedbuję, ale nie rezygnuję :) Tak oto zebrało się grubo ponad 80 zdjęć, które czekają na pokazanie. Podsumowując, ponad 20 par kolczyków, kilkanaście bransoletek, kilka naszyjników, broszki, trochę decou, kwiatów z bibuły i innych rzeczy.
Przez minione miesiące coś się tworzyło oczywiście, z różną częstotliwością. Ostatnio jakoś nawet częściej niż rzadziej. Najwięcej czasu zajęła mi serwetka. Pierwsza tak duża ukończona frywolitkowa Wiosna 2017 ze wzoru Renulka.  Wtedy nie powstawała właściwie żadna biżuteria. Za to potem istny wysyp, ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj bardziej aktualne sprawy.  Nie lubicie, kiedy Was zasypuję milionem fotek na raz, więc postaram się tego nie robić.

Najpierw serwetka. Jest duża, ok. 50 cm średnicy z cieniowanej Aidy 10 i białej Ariadny (to Muza bodajże, metki nie ma niestety). Pierwsza i na razie ostatnia tak duża serwetka. Nie obyło się bez problemów, wycinałam przez pomyłkę spory kawałek.



To maleństwo z Ady 15 poszło jako prezent dla znajomej.

 

Ostatnio spotkało mnie coś niezwykle miłego. Naprawdę jeszcze w to sama nie wierzę. Odwiedziły mnie dwie blogowe koleżanki: Ela czyli Karto_flana z bloga mojeszydelkoweprzygody.bogspot.com i Justyna czyli  Tynka z bloga przezkrotkachwile.blogspot.com.

Z Elą już widziałyśmy się wcześniej kilka razy, bo Ela pochodzi z miejscowości oddalonej ode mnie z 8 km, czasem więc przyjeżdża tu z Niemiec. Za to Tynka specjalnie na to spotkanie przemierzyła ze swoja wspaniałą rodzinką pół Polski. Spotkałyśmy się po raz pierwszy. Dla mnie to niesamowite, móc wyściskać dwie kochane kobietki. Moc internetu pokazuje, że spotkać tu można naprawdę wspaniałych ludzi, którzy w realu są jak druga rodzina. Mega spotkanie, w dodatku w dniu moich urodzin! Czy można sobie wyobrazić lepsze święto? Dziewczyny, jesteście cudowne, naprawdę jestem zachwycona, że się udało spotkać :)

Oczywiście nie obyło się bez prezentów :) Jako, że z Tynką pozostajemy w nieustannej wieloletniej wymiance, znów dostałam całe mnóstwo radości.





Moje dzieciaki też zachwycone swoimi prezentami.


Ela przygotowała piękną, własnoręcznie wykonaną kartkę urodzinową i dostałam też maleńkiego aniołka opiekuńczego :)



Dziękuję Wam kochane! Nie ma to jak dobry początek urlopu :)


Następnego dnia po spotkaniu wyjechaliśmy na kilka dni na Mazury, a po powrocie zastałam niespodziankę od zawsze pamiętającej i szczodrej Janeczki.
Janeczko, wzruszyłaś mnie ogromnie i z serca Ci dziękuję za tyle wspaniałości.




Ten ogromny agat już zyskał oprawę, ale o tym innym razem, który mam nadzieję będzie szybko. Zgrałam fotki na komputer, więc jest szansa na szybko :)

Do następnego razu!

piątek, 3 marca 2017

Daleki Wschód i coś jeszcze

Gdy go zobaczyłam, od razu kupiłam. Mowa o cudnym, wielkim kaboszonie szklanym z grafiką.
Wyszedł duży naszyjnik, przywodzący na myśl wyprawy do dalekich krajów. Kojarzy mi się z chińskimi wycinankami, bogatą w czerwień i złoto kolorystyką dawnych strojów, chińską porcelaną.
Wyszło orientalnie jednym słowem :)



Naszyjnik wędruje na wyzwanie w Szufladzie.



Coraz lepiej idzie mi planowanie postów, żeby mogły się opublikować później. 
U mnie już nieco wielkanocnie, udało się gęsie wydmuszki ozdobić koronką frywolitkową. To moje pierwsze.





Ostatnio coś mnie wzięło na supłanie serwetek. Małych, bo jakoś większe mnie przerażają, ale nie mówię "nigdy". Tym razem kolorowa, wg wzoru Laury Bziukiewicz, jednak bez pikotek=brak konieczności naciągania. Tu w porównaniu z poprzednią.


Biżu też jest, a jakże :)







Dziękuję za każde odwiedziny i pozdrawiam serdecznie :)

poniedziałek, 13 lutego 2017

Serduszkowo, serwetkowo

Żeby nie robić zaległości i potem nie zasypywać Was nadmiarem zdjęć dziś kolejny post. Staram się przygotowywać wcześniej, żeby zaplanować publikację wpisu. Może mi to wejdzie w nawyk.
Zacznę od walentynkowych inspiracji. Na facebookowej grupie brałam udział w wydarzeniu z serduszkiem wg wzoru opracowanego przez jedną z członkiń.
Wyszły mi takie łososiowo-złote kolczyki i naszyjnik:






Podrzucam moje wytworki jako inspiracja tutaj:




Ukończyłam też mini serwetkę (ma raptem 11 cm średnicy) wg wzoru Laury Bziukiewicz:





Ostatnio spodobały mi się w stacjonarnej pasmanterii takie spore kule, które zamieniły się w kolczyki:





I kolejny pasek do zegarka. Wymęczony, bo to drugie podejście do niego (pierwsza próba nie została zaakceptowana), osoba zamawiająca nie bardzo sama wiedziała co chce i ustaliłyśmy czerń ze srebrem. Zamocowanie paska nie było łatwe, bo wcześniej bransoletka była metalowa i wąska. palce mam poprzecinane od wiązania nici. Ja jestem zadowolona z efektu, ale obawiam się, że osoba zamawiająca niestety nie. Cóż, życie...









Jeszcze czeka mnie jeden pasek do zegarka, ale to już będzie czysta przyjemność.

Tymczasem miłego tygodnia :)