Byliście tu:)

piątek, 31 sierpnia 2012

Dla Rudej kolczyki do kompletu

Już sobie wyobrażam, jak fajnie będzie wyglądała:) Jestem zadowolona. Duże, wg mojego własnego projektu, czyli nabieram wprawy we frywolitkowaniu. Nakupiłam sobie wczoraj kordonków, będzie się działo:) Choć kordonki muszą poczekać, bo mam pilne zamówienia. Trochę dla mnie wyzwanie, ale lubię tak. Gdyby tylko dzionek choć ociupinkę chciał się wydłużyć, byłoby super. 
Nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem fotek razem z wachlarzem.


czwartek, 30 sierpnia 2012

Słodkości do Kufra II

Poczułam chęć na zrobienie czegoś słodkiego i różowego, jak tylko dotarły do mnie sznurki woskowane. A że wyszedł taki cukierek, zgłaszam go na wyzwanie w Kufrze.

Banerek jest bardzo słodziutki:)
 

Miłego dnia!



Słodkości do Kufra

Dziś dwie słodkie bransoletki. Wyglądają jak czekoladka karmelowa i cukierek:) Przynajmniej moim zdaniem. Czekoladka była podarunkiem dla bardzo sympatycznej koleżanki.Cukierek w osobnym poście, bo nie mogę dodać dwa razy tego samego linku:(
Pracę zgłaszam na wyzwanie w Kreatywnym Kufrze. Słodko? 

Dziękuję za odwiedziny i komentarze, życzę dużo słonka.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Bo ja już tak mam

Że lubię różne wyzwania i różności.  Wczoraj odwiedziła mnie Ruda Wydra:), która obdarowała mnie różnymi skarbami, niestety na razie fotek brak, ale jak coś z nich powstanie, to pokażę. Miło mi było i dostałam specjalne zamówienie, które od razu mnie wciągnęło. Babcine "perełki" miały zyskać nowe wcielenie. Był to potrójny sznur nieco sfatygowanych koralików z zepsutym zapięciem. Miała powstać frywolitkowa broszka-wachlarz. Jest takie coś:


Mnie się podoba i jestem bardzo zadowolona z efektu. Zapięcie tez wykorzystałam, skoro pamiątkowe:) Jest spora i elegancka. Aniu, taka miała być?

Był jeszcze pierścionek dla koleżanki, która obdarowała mnie suwakami w różnych kolorach. Wypadło jej oczko ze srebrnego pierścionka, teraz jest sutasz. Miał być niewielki, więc jest. 

Jest też praca na wyzwanie w Klubie Twórczych Mam - Zrobione z Mamą - Magnesik na lodówkę. Pomagałam Adasiowi i powstał magnesik na sekretne wiadomości do mamy. Fajny pomysł, prawda? Adaś lubi coś razem tworzyć.Wykorzystaliśmy opakowanie po węglu leczniczym i stary magnesik. Adaś dzielnie pracował, chciał, żeby było jesiennie, miała być kokardka i koraliki. Kleił w wielkim skupieniu:)

Iza też lubi tworzyć z mamą, choć częściej tworzy sama. Pewnie niedługo napisze posta u siebie, bo natworzyła znakomitości. Tymczasem, już tak "pozawyzwaniowo" i recyklingowo powstał rysunek przy użyciu kupionego w sh spirografu (Iza miała z nim trudności, więc kwiatki  rysowałam ja, co omal nie spowodowało przypalenia ryżu - woda się wygotowała:) bo byłam zajęta rysowaniem) oraz dmuchanych flamastrów  - listki i cała "otoczka" kwiatków to Izy zasługa. Ramka to nic innego jak obudowa zegara, który się zepsuł - szkoda było wyrzucić. Teraz zamiast zegara babcia ma obrazek:)


Na koniec coś słodkiego - bajaderka. Miało być inne ciasto (kruche, budyń, kruche, maliny+galaretka) ale nastąpiła mała katastrofa. Mleko skwaśniało (to od wiejskiej krowy tak ma) i budyń się nie ugotował, co zauważyłam już jak się gotował... A tu dwa placki upieczone, galaretka rozpuszczona... Cóż było robić? Jeden placek pokruszyłam, dodałam mleka z kartonu i kakao, posmarowałam dżemem, zalałam maliny galaretką i wszyscy się zachwycali. Tyle ciast w jednym tygodniu to mogło powstać tylko podczas urlopu:) A  że maliny dojrzewają, trzeba je wykorzystywać.

Niestety urlop sie kończy, jutro do pracy... A szkoda, bo tak dobrze mi było.. Miłego tygodnia, napiszę na pewno, bo dokończyłam pewne zamówionko.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Misz-masz rodzinny

Oj, w końcu wzięłam się za napisanie tego długaśnego posta. Już pisałam, że podczas urlopu coś tam dłubałam. Przede wszystkim dostałam rożne "skarby" - częściowo zepsute stare biżutki z historią. Coś, co kupowałyśmy z mamą lata temu, a to jeden kolczyk (bo drugi się zgubił), a to wypadły oczka, a srebro, więc szkoda wyrzucić... Jednak na pierwszy rzut pokażę staruszki korale. Marzyły si się już dawno, ale nie śmiałam o nie prosić, bo są bardzo stare i pamiątkowe. "Bardzo stare" to pojęcie względne, dla mnie co najmniej 30 lat. W końcu dostałam. Na moje oko szklane, pokryte masą perłową. Podobno przyjechały z Francji. Zrobiłam z nich dwa komplety, bardzo podobne, dlatego fotka tylko jednego. Ten jest mój, a kto ma drugi komplet - pewnie się domyślacie.
Tak mi się podoba, że stwierdziłam, iż koniecznie MUSZĘ zrobić sobie naszyjnik na imprezy, a że szliśmy na wesele, był jak znalazł. Jestem z niego dumna, bo frywolitka idzie mi coraz szybciej i prezentuje się bardzo fajnie.
Tu pokażę również moje przeróbki ciuchowe, nie mam niestety fotek "przed", bo i czasu nie było. W każdym razie spódnica (kupiona dawno temu w sh, raz byłam w niej na balu sylwestrowym) została skrócona. Z obciętego materiału zrobiłam ramiączka do gorsetu i różę. Gorset zaś (sh oczywiście za jakieś 3 zeta, też wieki temu, przeżył ze dwie imprezy), w całości pokryty był udrapowanym szyfonem i miał koralikowe "coś" w rodzaju broszki. Wywaliłam szyfon i koraliki, został sam atłasowy i gładki. Do tego moje biżutki i voila. Bolerko dostałam, ale było za szerokie i miało stójkę i długie rękawy. Stójek nie cierpię, przestębnowałam i wyszedł kołnierzyk. Na plecach zrobiłam szew i stębnówki, żeby zwęzić, skróciłam rękawy. Byłam zadowolona, bawiłam się znakomicie.


Z biżuteryjnych przeróbek powstał pierścionek  - ze starego wypadły cyrkonie. Koraliki to ametystowy kolczyk przywieziony przez wujka z Maroka.
Zawieszka to pierścionek, jeden baardzo stary kolczyk i serduszko z bursztynkiem po babci.
Mam jeszcze tych skarbów, czekaja na wenę.
Frywolitkowe kolczyki czekają na właścicielkę. Są fajne, takie czerwoniaste:)
 A komplecik zrobiłam dla Izy na to wesele, do żółtych butków i bolerka przerabianego z chłopięcej koszuli (można je zobaczyć tutaj).

Na wyjeździe powstały dwa kwiatuchy dla dwóch papużek:)) i takie same kolczyki. Dziewczyny zadowolone.
Przed wyjazdem mój synuś nauczył się iksować i wyhaftował dwa śliczne obrazeczki. Łódka pojechała do babci, a jaszczurka została dla mnie. Dumna jestem z tego bąbla:)
Jako że to rodzinny misz-masz, to są jeszcze wytwory Tatusia:) W sumie zrobił 4 i to każdy inny, ale zdjęcia zrobiłam tylko tym pomalowanym. Nawet takie różowo-fioletowe wyglądają fajnie.
Tym tasiemcem kończę mój maraton, choć coś tam jeszcze powstaje. Są to głównie frywolitki na prywatną wymiankę, ale i sutaszki różne zamówione i obiecane. Odezwę się niebawem, a Wam dziękuję za dotrwanie do końca i ciepłe słowa.


Wczoraj wymiankowo, dziś wyzwaniowo

Czyli czas na moje twory i wytwory. Ciągle trzymam w zanadrzu to, co moim zdaniem najfajniesze, ale jakoś tak układają się te moje posty. Ten post w całości poświęcam wyzwaniom w Szufladzie, bo dawno nic nie zgłaszałam do zabaw Szufladowych, a zawsze są świetne. Efektem wczorajszego wieczoru jest broszka w wyzwaniowych kolorach. Muszę przyznać, że kolory fajne, ale zestawienie dość trudne. Tym razem postawiłam na małą ekstrawagancję. Frywolitkowy wachlarz z odrobinką sutaszu. W roli głównej - najprawdziwszy bursztyn. Miał być naszyjnik, ale jakiś nienaszyjnikowy ten wachlarz, za to ciekawie się prezentuje, spinając turkusowy sweterek, czarna bluzka go lubi, a fioletowa (bo zgodnie z tematem kapka fioletu też się znalazła) woła do niego z daleka:) 
Jeśli Wam się podoba, mogę za niewielki grosik (25 zł + ok 4 zł koszty przesyłki) wachlarz odstąpić. Za szybką reakcję bonus w postaci frywolitkowych kolczyków w wybranym z wachlarza kolorze. Jest dość spory. Ten niebieski odcień jest w rzeczywistości turkusowy.


 
Kolejna rzecz to wyzwanie ze słoikiem. Miałam dwa słoiki po cukierkach. Jeden wyciągnęłam nie z szuflady, ale spod blatu:) Cukierki kupione właśnie dla słoików. Właściwie jeden przywiozłam od mamy, bo mi dała kiedyś koperek ze swojego ogródka. Koperek dawno się skończył, postanowiłam oddać mamie słoik (minęły ze dwa lata, hi, hi). Ale zrobiłam z niego coś innego. No wiem, do prawdziwego dekupażu to mi daleko, ale chciałam tak na ludowo, bo obie z mamą lubimy takie klimaty. Jako, że mam drugi słoik, pokazuję wersję przed i po odmianie. Mama była zaskoczona:))

I tradycyjnie banerek wyzwaniowy.

Jeszcze odpowiedź na pytanko Katariny79 - Kasiu, galaretki w takich fantastycznych kolorach są z Wodzisławia. Świetnie smakują, a kolory są wspaniałe, np. turkusowy, ametystowy, bursztynowy, rubinowy, szafirowy... W niektórych sklepach można kupić. Niesamowicie wygląda ptasie mleczko zrobione z mleka skondensowanego i tych galaretek.
Dziękuję Wam za komentarze w moich licznych ostatnio postach i witam nowe obserwatorki!

środa, 22 sierpnia 2012

Dziś wymiankowo

Moje wytworki jednak poczekają jeszcze w kolejce, ponieważ dziś dzień pokazywania prezentów w Wymiance w marynarskim stylu, zorganizowanej przez bardzo Twórczą Mamę - Dianę. Diano, dziękuję za wspaniały temat i organizację wymianki. 
Moją parą była Dotk@ - przesympatyczna i zdolna Dziewczyna, zajrzyjcie do Niej koniecznie!
Otrzymałam wspaniałości, które będę nosić z prawdziwą przyjemnością. Korale i kolczyki - w sam raz, nie za duże - oczywiście w marynarskich kolorach. Jeszcze lato trwa, więc będą jak znalazł. Świetne przydasie - baza bransoletki, sznureczki, zawieszka - ster (porwana od razu przez moja córkę), koraliki... Super! Słodyczami musiałam się podzielić z małymi, więc Adaś też zadowolony.
Dorotko, dziękuję za piękne podarunki i te słowa, które czytałam kilka razy ze wzruszeniem.

Ja swoją paczuszkę wysyłałam podczas wyjazdu, dlatego nie wszystko znalazło się na fotce. Brakuje slodkości, kordonka i karteczki,  które dorzuciłam przed wysyłką. Mam nadzieję, że Dorotka choć w połowie tak zadowolona jak ja. 
Dziękuję serdecznie!
A tu mała "słodkość", ze szczególną dedykacją dla Dotki i Diany. Częstujcie się:) Maliny z własnego ogródka. 

Miłego wieczoru i do jutra, bo ciągle mam wiele w zanadrzu:)))