Byliście tu:)

czwartek, 31 marca 2011

Coś nowego, coś starego

Jednak mimo zmęczenia udało mi się zrobić jedno zamówione jajko, a kilka innych znalazło już swoich właścicieli. Chciałam zrobić kurkę-miniaturkę, ale to do kurki raczej nie jest podobne, bo robione strasznie szybko i na próbę. 

Moje dziecko poczuło wiosnę i wyciągnęło swoje poncho, które robiłam jej jesienią. Pokazuję zatem, bo kompletnie o nim zapomniałam. Dziś krótko, bo czasu mało, a widzę, że u Was coś nowego i muszę koniecznie wpaść z odwiedzinami.

środa, 30 marca 2011

Jest i zając

Przykicał do mnie mały zajączek:) Pomysł nie mój, tylko Janeczki, ale nie pokusiłam się o robienie takich jak Janeczka pięknych akcesoriów typu krawaty i ubranka. Mam zamówienie na różowego, oczywiście od mojej córki. Adaś też życzy sobie zajączka, maleńkiego baranka, myszkę.... Całe zoo, tylko nie powiedzieli, gdzie zamierzają to wszystko trzymać :)
W pasmanterii za bardzo nie poszalałam, kupiłam wstążki (miałam problem, bo trzeba było wybrać kolory, a nie mogłam pozwolić sobie na to, by wziąć wszystkie), głównie na zamówione jajka, choć pewnie zostanie trochę. Mam też jeden kłębuszek cieniowanego kordonka (to ten na małym jajku, bo od razu musiałam wypróbować) i czerwony, bo nie miałam w ogóle takiego koloru. Mam też w końcu sznurek do sutaszu, ale będzie musiał trochę poczekać. Na razie cieszy moje oczy pięknymi kolorami (aż trzy!). Chyba za bardzo się ostatnio rozpędziłam, bo jakaś zmęczona się robię. Ale nie nadążam realizować swoich pomysłów. Gdyby tak można było nie spać (a lubię)... Dziś nie poszaleję, bo wrócę późno do domu. Ale mam kolorowe piórka od koleżanki, więc będą kusić. I tak w kółko Macieju.
Zgubiłam swój pomarańczowy kolczyk! I to raczej w okolicy pasmanterii. Nie jestem z tego powodu zadowolona, ale chyba mam jeszcze kawałek tego łańcuszka, z którego można nadrobić stratę.Ważne, że wczoraj miałam dłuższą chwilę na pogaduszki z panią z pasmanterii.



Ogromne jajko kupiłam specjalnie na zamówienie. Kolory też zgodne z oczekiwaniami. Mam nadzieję, że efekt się spodoba. Dobrze, że to tylko jedno takie duże (chyba wielkości strusiego). Wolę te trochę mniejsze. I mniej wstążki wychodzi. W końcu mam dobre szpilki. Nie wiedziałam, że do karczochów używa się takich małych (no i brak doświadczenia spowodował ból palców, bo do tej pory używałam zwykłych, biurowych szpilek).

Guga i Juta: dzięki za częste odwiedziny. Fajnie wiedzieć, że ma się stałych gości. Ja też do Was często zaglądam i z niecierpliwością oczekuję na kolejny post. Pozdrawiam wszystkich, którzy powiększają grono obserwatorów, odwiedzających i komentujących.


wtorek, 29 marca 2011

Groźny baran;)

Dziś podszedł w świat mój pierwszy zamówiony baranek! Zrobiłam mu za małą głowę, dlatego zdecydowałam się na czuprynę i chyba ten jest ładniejszy od tego poprzedniego, choć wydaje mi się taki  bojowo nastawiony... Cóż, uczę się. Nigdy wcześniej nie bawiłam się w takie zoo. Zając ma gotowe części składowe, ale trzeba je teraz połączyć. Jakoś nie przepadam za łączeniem różnych drobiazgów. Chyba jutro uda mi się pokazać efekt moich poczynań z zającem. Mam dziś zadanie bojowe do wykonania: wypad do pasmanterii po wstążki do jajek. Najbardziej podobają się te "kombinowane": trochę wstążki, trochę szydełka.

poniedziałek, 28 marca 2011

Kudłaty baranek w towarzystwie pisanek

Jest i baranek, może niezbyt udany, ale dzieciom się podoba i chyba spróbuję zrobić jeszcze kilka. Jajek nadal przybywa, choć powoli mi się nudzą. Wczoraj nie powstało ani jedno, a to z racji tego, że zajęłam się obiecaną koleżance bransoletką, a w ramach prezentu urodzinowego dostanie naszyjnik i pudełeczko.  




 Nigdy więcej takich jajek! Zachciało mi się "różyczek", ale to za duża dłubanina jak dla mnie. Ze dwie godziny się męczyłam i chyba nie było warto, bo efekt nie jest powalający. Poszły na to dwie nieużywane apaszki (jednej zostało na oklejenie pudełeczka).



W rzeczywistości jest ładniejsze:



W ramach rozrywki powstał też pomarańczowy komplecik z jakiegoś wstrętnego łańcucha  i kółka od korali (dodatek do gazety). Teraz przynajmniej jest wiosennie.

 

piątek, 25 marca 2011

......i jajka.........:)

Produkcja wciąż trwa. I zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Tylko mam jakieś tępe szpilki, bo bolą mnie palce od wbijania i nie wszystkie wchodzą we wstążkę i styropian. U mnie w domu najbardziej podobają się te jajka ze wstążki. Fakt, wyglądają bardzo szykownie ;) Dwa ostatnie powstały całkiem przypadkiem i nie napracowałam się nad nimi. Fioletowe to przykładowa sukienka dla małego aniołka/lalki - pokazywałam córce jak się to szydełkuje i tak sobie zostało. Poniewierało się w różnych miejscach i w końcu włożyłam w to jajko i związałam u góry. Natomiast granatowe to kwiatki, z których miał składać się pasek do białego sweterka. Powstały tylko dwa, sweterek wylądował na strychu, a kwiatki, jak widzicie,  po związaniu są na jaju. Zaczęłam robić baranka, ale muszę poszukać jakiegoś przykładowego, bo jakoś nie mam na niego pomysłu. Nigdy wcześniej nie robiłam takich rzeczy jak jajka czy baranki. 
Czarne w "skorupce" koleżanka nazwała Flamenco. Podoba mi się ta nazwa, no i chyba pasuje.
Znów cieszę się na weekend, bo więcej czasu. Wczoraj stwierdziłam, że to już chyba uzależnienie. Od blogowania, zaglądania na znajome blogi i szydełkowania. Już w pracy zaczynam myśleć, jakie jajko będzie następne...
Wczoraj odwiedziłam swoją ulubioną pasmanterię. Pani na mój widok zawołała "Cóż to za święto?" Rzeczywiście ostatnio rzadko tam zaglądam, bo jakoś przeważnie nie mam kiedy albo mi nie po drodze, a jak tam wstąpię, to lubię pogadać, pooglądać... Pani jest przemiła i zna się na tym, co sprzedaje, bo od lat robi różne piękne rzeczy. Mogłabym stamtąd nie wychodzić przez pół dnia. Kiedyś widziałam poncho, które zrobiła na drutach. Nie dość, że pięknie zrobione, to i kolor taki herbaciany... Robi też piękne małe kurki i właśnie żałuję, że nie pstryknęłam fotki. Mało u nas takich osób, które zajmują się podobnymi rzeczami. Albo o nich nie wiem, choć mam kontakt z bardzo wieloma osobami. Znam (oprócz pani z pasmanterii, ale pasmanteria jest w mieście) tylko jedną szydełkującą panią, też zresztą bardzo sympatyczną. Muszę ją namówić na sesję zdjęciową. Ma taki piękny kapelusz z białego kordonka, który wygląda jak ślubny. Pani Marysia teraz częściej zajmuje się haftem krzyżykowym (podziwiam! dla mnie to przerażająca dłubanina,choć cudnie wygląda), a to zajmuje sporo czasu. 
Rozgadałam się trochę, więc kończę i pokazuję wczorajsze prace. Pozdrawiam Was ciepło, bo u nas jakoś wietrznie i pochmurno. Podobno może poprószyć i postraszyć zimą. Chcę wiosnę!






czwartek, 24 marca 2011

I znów jajka...

Jajeczne szaleństwo wciąż trwa! Jak na razie zrobiłam 10, a zostało mi co najmniej 21 w różnych rozmiarach do ozdobienia. Jak na razie każde inne i pewnie tylko w przypadku najmniejszych będą powtórki. Dziś dotarł  do mnie zapas nowych nici. Już się cieszę. I wstążka, dlatego od razu z marszu powstało nowe jajo. Jeszcze przez jakiś czas będą tylko jajka, ale kiełkuje myśl, żeby spróbować z barankami i zajączkami. Tymczasem jajeczka czekają na swoich właścicieli, a i niektóre osoby też czekają , ale musi tych jaj powstać tyle, żeby było w czym wybierać. Moje dzieci też chcą jajka.  Obawiam się że trzeba będzie dokupić styropianu.... A poncho leży i kwiczy.

środa, 23 marca 2011

Jajek ciąg dalszy



Znów brak czasu, dlatego i jajka szybko "robione". Trochę pomieszałam sposób podpatrzony na szybkim kursie w Skarbczyku z moim szydełkowym, dlatego cokolwiek udało mi się wczoraj wykonać. Ogólnie masakra: brak prądu, brak wody... Dlatego wieczorem wszystko naraz: pranie, sprzątanie, skracanie spodni i kolejne jajka... A dziś do wieczora w pracy, więc pewnie nowych jajek nie będzie.

wtorek, 22 marca 2011

Wielkanocne nastroje

Wczoraj po raz pierwszy zajęłam się ozdabianiem styropianowych jajek. Mam sporo, ale na razie zrobiłam tylko kilka, w tym dwa z rafii (jedno udało mi się zrobić puste w środku). Myślę, że niedługo pokażę kolejne.
Mam też chęć spróbować z materiałem, jak pokazała Guga na swoim blogu.





poniedziałek, 21 marca 2011

Intensywny weekend pod hasłem "robótki":)

Ciekawa jestem czy uda mi się coś napisać zanim wyłączą prąd na kilka godzin...
Może zdążę, bo dziś mam co pokazywać. Planowałam trochę coś innego, ale moje dziecko skutecznie przekierowało moje plany na inne tory. Przede wszystkim w piątek po południu poprosiła, żeby "coś" zrobić z jej piórnikiem. Tak więc powstało nowe ubranko na piórnik (ze znienawidzoną przez Izę idolką młodzieży, która już była zamalowana flamastrami, a teraz jej całkowicie nie widać) z - jak to Iza określiła - kwiatami wanilii. Kieszonkę zrobiłam na drutach, bo przez czysty przypadek kupiłam takie fajne bambusowe za grosze w jednym z moich ulubionych "butików". Nie robiłam na drutach lata całe, ale jakoś ostatnio nabrałam chęci.

Iza zadowolona. Wczoraj na blogu http://haft.blox.pl/html moja córka wypatrzyła kapcie, no i zaczęło się wiercenie dziury w brzuchu. A że na stronce był podany przepis na te kapcie i robi się je szybko (mimo że na drutach), zabrałam się do roboty. Trochę inaczej niż w przepisie (mała nie chciała takich płytkich, więc obrzuciłam szydełkiem). A oto kapcie na stopach szczęśliwej właścicielki:
Iza w międzyczasie robiła ciasto, trochę jej pomogłam i wyszła szybka szarlotka z budyniem i polewą cappuccino. W sobotę koleżanka podała mi przepis jak szybko przygotować jabłka. I to jest naprawdę niezłe. Poczęstujcie się:

Z moich planowanych robótek wykonałam naszyjnik dla jednej z koleżanek. Potem doszło do tego pudełeczko (stoi na fragmencie poncha dla Kingi, które udało mi się w końcu zacząć). Właścicielka zadowolona.
To na razie tyle, w końcu założyłam mój przerabiany płaszczyk (ten od paska z wcześniejszego wpisu), ale zdjęcie kiepskie. Muszę spróbować zrobić lepsze. 
Ciekawa jestem jak było  na spotkaniu, na które wybierała się Janeczka. Żałuję, że mam za daleko do tych dziewczyn, które regularnie się spotykają.

piątek, 18 marca 2011

Turkusowo mi w ten ponury dzień

Dziś nie pokażę nic nowego, ale nie myślcie, że nie działałam. Zaczynam robić poncho i wczoraj myślałam intensywnie z czego je zrobić. Próbowałam wzór z gazetki, ale włóczka za gruba. Jak wezmę cieńszą, to pokażę. Trzeba będzie zrobić 28 dużych kwiatów. W gazecie wygląda super.
Nie wymyśliłam jeszcze kto dostanie turkusowy naszyjnik (mam za to zamówienia na dwa podobne!), ale tak mi się ten kolor podoba i miałam dość szczególną okazję, więc sama go założyłam i zainspirowana kolorem walnęłam sobie niebieskie pazurki (tamte trzymały mi się cały tydzień, co przy intensywnym zmywaniu naczyń jest strasznie dziwne).


Jak tak sobie myślałam o tym kolorze, wróciłam wspomnieniami do czasu, kiedy miała się urodzić Iza. Wydziergałam jej wtedy kocyk do wózka i choć inne rzeczy po małej odeszły w zapomnienie lub powędrowały dalej, tego kocyka jakoś mi żal... Zostawiłam na pamiątkę i nikomu go nie oddam, sama nie wiem czemu. Sentyment jakiś...
Cieszę się na jutro, bo jak już ogarnę bałagan i zrobię pranie, biorę się za swoje zaplanowane robótki. Trzymajcie kciuki, żeby mi czasu wystarczyło na wszystko to, co zaplanowałam.
Na koniec jeszcze coś z już zrobionych rzeczy (powoli kończy mi się asortyment "gotowców"). Lala oczywiście Izy. Chciałam jej pokazać, jak się robi aniołka, a że nie ten kolor, wyszła panienieczka z małym koszyczkiem. Za mało usztywniona, ale jakoś mi się nie chciało. Stać stoi, i to na honorowym miejscu z tysiącem Izy drobiazgów (taka sama kolekcjonerka śmieci jak jej rodzicielka! Absolutnie wszystko się przyda i nawet pudełka są piękne, bo można coś z nich zrobić...) Anioła potem Iza dziergała na konkurs do szkoły. To była jej pierwsza samodzielna praca szydełkowa. Męczyła się okrutnie. Pokazywałam jej jak ma robić siedząc obok i robiąc podobnego (którego nie skończyłam). Konkursowy dostał wyróżnienie. Może mała złapie bakcyla. Na razie przecudnie rysuje. Jak coś wygrzebię z tych jej arcydzieł, to na pewno się pochwalę.
Anioł kiepski bo jakoś nam nie chciała ładna fotka wyjść.

czwartek, 17 marca 2011

Urodzinowo

Muszę Was poczęstować babeczkami Kingi. Są boskie, muszę wziąć przepis, choć pewnie od tych babeczek urosnę. Nie wzwyż, choć o tym bym marzyła (nie trzeba by wszystkiego skracać!). Smacznego!




Dziś krótko

No, chyba się podobało, a już nie mogłam wytrzymać z niecierpliwości. Wczoraj omal się nie wygadałam... 
Oczywiście już musiałam użyć moich wczorajszych zakupów z pasmanterii. Tak więc, przy okazji nadzoru nad praca domową mojej córki, powstał mój pierwszy naszyjnik szydełkowy z użyciem takich "klejnotów". Nie ma jeszcze przeznaczenia (co prawda słyszałam ostatnio, że powinnam zbierać takie rzeczy na wystawę rękodzieła u nas w gminnej galerii, która ma dopiero powstać, ale jeszcze nie wiem, czy rzeczywiście uda mi się cokolwiek fajnego uzbierać). Znając życie, ktoś otrzyma prezent.
Nie wiem jak Wy to robicie, ale ja postanowiłam go usztywnić i włożyłam na chwilę do "Ługi". Teraz pięknie pachnie. Jak wiosenne kwiaty.


Wkurzyłam się, ponieważ ostatnio wyciągnęłam z szafy jasny płaszczyk, który przerabiałam jesienią (kupiony w second-handzie i z przymusu obcięty, bo miał wstrętną różową plamę na dole), pięknie go uprałam, ale wiatr zrobił mi psikusa i zrzucił go ze sznurka. Wczoraj postanowiłam go uprasować, ale niestety czeka mnie kolejne pranie... Nie założyłam go dzisiaj. Uchował się tylko pasek, kombinowany z kawałków obciętego dołu. Płaszczyk pokażę po praniu, bo jest szary od wiosennego błotka z ogródka...
Chciałabym podziękować Kasi za przesłanie wzorów tunezyjskich. Już wiem, co będę robić w weekend. Na razie na zwykłym szydełku sobie popróbuję.
Oprócz tego mam zamówienie na bransoletkę, podobną do tej z wcześniejszego postu. Będzie z jasnych perełek, bo czarne już wyszły. Naprawdę nabrałam rozpędu....

środa, 16 marca 2011

Doniczka z kwiatami, czyli historia pudełka po twarożku...

Oj, dawno nie przerabiałam żadnych "śmieci", aż tu nagle okazja sama się znalazła. Urodziny koleżanki, której zrobiłam tę bransoletkę z wcześniejszego postu. Teraz będzie miała ją gdzie schować.  Nie jest to podobne do szkatułki, bardziej kojarzy mi się z doniczką z kwiatkami. Nie mogę się doczekać jutra, bo właśnie jutro są te urodziny. Fajna liczba: 22, tak do pary.

Moje dziecko, oczarowane kwiatkami, chce coś podobnego, i pewnie nie będę miała wyjścia, tylko coś poprodukować :) Lubię mieć wytyczony cel, wtedy robi się z większą chęcią i szybciej.

Już wcześniej zrobiłam małej torebeczkę, której chętnie używa. Kwiaty i zwierzęta - coś, co bardzo kocha, dlatego często w domu przebywają nasze koty (oczywiście co rusz fotografowane przez Izabellę):


Nasze koty są niesamowite i śpią w przedziwnych pozach. Czarny najchętniej wskakuje do łóżka swojej ulubionej pani (która niekoniecznie jest zawsze wobec niego delikatna, jednak bardzo go kocha). Nieraz dzieciaki się biją o to,  kto w danej chwili ma prawo bawić się z kotem. O dziwo kot nie protestuje i lubi dzikie harce. Natomiast Dexter (ten szaro-bury) to indywidualista i woli się lenić (psoci tylko, jak ktoś zostawi jedzenie na stole).

Na koniec coś z innej beczki. Odwiedziłam dziś pasmanterię. Poszukiwałam szydełka tunezyjskiego, ale oczywiście nie było (choć szacunek dla ekspedientki: ta wiedziała chociaż o co mi chodzi). Bez szans na zakup tego szydełka, grrr..... zostaje internet i koszty przesyłki. No a żeby mi nie było smutno kupiłam sobie małe "conieco": turkusowy kordonek, trochę koralików i bawełniane grubsze nici na kolejne pudełeczka. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie powinnam w ogóle chodzić do pasmanterii, bo wychodzę chora, że nie mogę kupić wszystkiego, co bym chciała... Nie chodzi o to, że tego nie ma, tylko o to, że jest tyle fajnych rzeczy, ale zasoby ograniczone. Dobrze, że mam w domu trochę zapasów od cioci mojego męża i z ciucholandu (też mają nieraz fajne włóczki). Ja mam szczególny sentyment do grubszej bawełny - lubię z niej szydełkować.

Chciałabym podziękować Janeczce za przesyłkę, wszystko jest piękne i mała miała wielką niespodziankę. Była zachwycona, choć ma już swój gust i nie zawsze wszystko jej się podoba. Oczywiście wczoraj odbyła się próba komunijnej fryzury (choć mam nadzieję, że jednak będzie inna, jeśli uda mi się przeforsować mój pomysł, bo na razie Iza ma inne zdanie). Zobaczymy, mamy czas aż do 19. czerwca.

poniedziałek, 14 marca 2011

Po weekendzie

W ten piękny weekend zajęłam się zupełnie czymś innym niż planowałam. Nie dokończyłam kamizelki o której wspomniałam - dokończyłam inną. Kiepskie zdjęcie, ale moi mali fotografowie nie umieją jeszcze zrobić innego. Na początku to był sweterek kupiony za grosze w second-handzie, ale ze był trochę za nudny, skróciłam mu rękawy i dodałam turkusowe elementy. Po jednym razie rzuciłam go w kąt, bo jakoś mnie wkurzał. Obcięłam rękawy całkowicie, po czym musiał "nabrać mocy urzędowej", aż w końcu wczoraj stał się całkiem wygodną kamizelką do pracy.


Dokończyłam też misiaczka, którego robiłam do spółki  z moją Izą (wiadomo - spółki nie są za dobre, bo zostałam poproszona o wykonanie większości). Tak oto, wśród pluszaków nie mieszczących się na łóżku ośmiolatki, znalazł się ten mały miś, robiony na dość dziwnym sprzęcie, zakupionym w komplecie w ciucholandzie (włóczka, oczy, "sprzęt", który z angielska zwie się "French knitter" i anglojęzyczna  instrukcja). Widziałam podobne zabawki na allegro, ale były droższe. A to jest całkiem niezłe, zwłaszcza to większe, bo dziecko dobrze sobie z tym radzi.

 
Muszę skierować kilka słów do Janeczki: tak mnie zmobilizowałaś do tego blogowania, że nabrałam rozpędu. W ogóle to jesteś taka pokrewna dusza i lubimy nawet podobne rzeczy. Dzięki za wsparcie, jesteś pierwszą osobą, która tu weszła i pierwszym obserwatorem. Mam nadzieję, że będzie Was więcej. Poczęstuję Was ciastem (oczywiście według przepisu z Janeczkowa), które jest super i u mnie rozeszło się jeszcze ciepłe.


Udało mi się zrobić zdjęcie mojej ulubionej chusty:



A tak w międzyczasie powstała różyczka, która jeszcze nie ma przeznaczenia, na razie jest sobie na koszyczku:

Mam do Was pytanie: czy któraś robi coś na szydełku tunezyjskim? Podobają mi się takie rzeczy, zamierzam kupić sobie takie szydełko, ale u nas pasmanterie nie są zaopatrzone w takie szydełka. W sobotę próbowałam na zwykłym szydełku (nie mam żadnych wzorów, próbowałam sama coś kombinować, bo mniej więcej wiem na czym to polega). Może macie wzory na takie szydełko? Będę wdzięczna, jak ktoś tu w końcu zajrzy i może coś podpowie.
Moje próby wyglądały tak:



Koniec na dziś, bo muszę popracować (szkoda, że nie nad moimi robótkami, bo mam nagle tyle pomysłów - chyba powiew wiosny). Naprawdę mam nadzieję, że zajrzycie. Pozdrawiam wiosennie.