Byliście tu:)

piątek, 27 maja 2011

Dzień Mamy i prezenty

Dziś długo będzie, bo działo się, oj działo...

Najpierw z samego rana pazury, bo mama musi być elegancka z okazji akademii na ten szczególny dzień.
Potem przyszedł pan listonosz z prezentami od Modrak w ramach Wyzwania z różami w tle.
Dostałam takie oto cudowności:
1. bransoletkę z korala z różą
2. przepiękną wełenkę w bardzo fajnym kolorze - jeszcze nie wiem co z niej powstanie, ale wiem, że na pewno wykorzystam, robi się z tego bardzo dobrze, tylko trzeba rzecz przemyśleć, bo nie chce się pruć ze względu na kudełki (zimą robiłam z takiej, tylko czarnej cieniowanej czapkę dla kolegi i wyszła super)
3. różaną karteczkę z przemiłym słowem, którą zachowam na pamiątkę.
Modrak: dzięki serdeczne, jestem naprawdę zachwycona. Uwielbiam róże i podziwiam biżuterię, którą tworzysz, zresztą bardzo często do Ciebie zaglądam.

Po panu listonoszu przyszedł czas na akademię. Było wspaniale. Dzieci w tajemnicy przygotowały wierszyki, piosenki i prezenty. Taka maleńka klasa, a jak bardzo się postarały te dzieciaczki! Choć przez chwilę mama była Królewną z wiersza, wyrecytowanego z niezwykłą starannością, tak prosto z serduszka.
Były kwiaty, które dumnie stoją na stole, cudna karteczka (pozwolę sobie pochwalić się życzeniami, które przekazuję Wam - mamom), no i hit: ręcznie uszyte serduszko - igielnik. 

Miałam okazję podziwiać swój portret. Proszę bardzo - oto ja we własnej osobie (wybaczcie jakość fotki, ale inaczej wyjść nie chciała):

Potem, już w domu, synuś z plecaka wydobył zaproszenie na Dzień Rodzica, zatem w kwestii życzeń ciąg dalszy nastąpi. 

I w związku z tym wieczór spędziłam w towarzystwie stroju konika morskiego. Nieprzyjemny to był wieczór, bo ten nieszczęsny strój to koszmar do wykonania. Ogon był przerabiany dwa razy, aż skończyło się drutem w rajstopach i zniszczeniem jednego jaśka na wypchanie ogona... BRRR!!!! I sprzątanie do 1.00 w nocy, bo kiedyś trzeba odgruzować ten dom. Chyba nie muszę dodawać, że miałam wszystkiego dosyć. A pobudka o 5.00. Dobra, kończę pogodnym akcentem konika morskiego który dziś rano prezentuje się tak:

Nie wiem czy podobne "toto" do pławikonika ale mam to gdzieś. Nie lubię takiej roboty. Koleżanka zrobiła kraba z papier mache. Jest fantastyczny.

2 komentarze:

  1. Laurka od Izy cudowna, zwłaszcza "dopisek" o kosmosie :) umarłam z zazdrości :))
    "TOTO" wyszło całkiem sympatycznie chociaż roboty współczuję. Portret wyśmienity, nawet masz biżuterię :) a igielnik cudo :))))
    Rozpłynęłam się totalnie, jak to fajnie mieć już takie duże dzieciaki :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak mi słów aby wyrazić zachwyt nad tymi prezentami.To ręcznie szyte serduszko zniewala.Obie karteczki cudowne.Niejeden Ci napewno zazdrości tak cudownej córeczki i synka.No a ten nieszczęsny konik morski,będziesz wspominała to kiedyś z uśmiechem:)))).No a ten piękny portret proponowałabym w ramki.
    Pozdrawiam Ciebie i Twoich wspaniałych Artystów

    OdpowiedzUsuń