Robiona biegiem, bo wróciłam dopiero ok. 20.00 i trochę ogarnęłam dom. Tym razem ciut inaczej, bo w ruch poszła biała sznurówka i żeby było szybciej, nie wbijałam w nią szydełka. Sznurek od kurtki był lepszy, bo sztywniejszy i grubszy, mogłam wtedy gdzieś w połowie szerokości wkłuć szydełko. Wtedy i bransoletka wychodzi szersza. Co nie znaczy, że ta mi się nie podoba. Chociaż jest mniej praktyczna, ponieważ może szybko się zabrudzić, a jeszcze nie prałam czegoś takiego. Oj tam, właścicielka niech się martwi ;)
Dzięki mojemu dziecku, które wcześnie wstało i dziwnie jakoś zorganizowane było i pełne miłości do brata (może ktoś mi ją w nocy podmienił???? rano ZAWSZE się biją!), udało mi się nawet zmyć resztki fuksji z pazurów i walnąć coś na kształt kwiatuszków. W realu ładnie, na zdjęciu jak zawsze nie widać. A skoro już weszłam na "pazurkowy" temat, to tak za jednym razem pokażę trochę starych fotek. Kiepskie, bo wszystkie ze starego telefonu, a robione tylko właściwie po to, żebym nie zapomniała wzorków, bo zawsze na szybko je wymyślam, a potem nie pamiętam, jak któraś z koleżanek chce mieć podobne.
Taka cieńsza bransoletka też super :)
OdpowiedzUsuńMi też się podoba! A pazurki- śliczne,z moją szeroką, króciutką płytką:( ja mogę tylko dalej marzyć i podziwiać Mistrzów:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sama nie wiem co mnie bardziej zachwyciło bransoletka czy te paznokcie.Jedno i drugie piękne.I więcej wiary w swoje dzieci.Widzisz jak potrafią zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie