Byliście tu:)

czwartek, 3 listopada 2011

Zabawa z koraliczkami - ciąg dalszy i jak można zepsuć coś ładnego

Zepsuć można szybko. Niechcący, ale szybko. Naszyjnik zamówiła znajoma. Miał być bardzo długi, czarno-czerwony. Najpierw okazało się, że nie mam czarnego sutaszu. Zanim dojdzie zamówiony, to się zejdzie, a ja koniecznie chciałam już uszyć ten naszyjnik. Dorwałam czerwony szklany kaboszon (nie mam pojęcia, skąd jest, pewnie ze sterty koraliczków, które Iza dostała od pani z ciucholandu) i jakoś tak zamarzyło mi się "ubranie" go w czarne koraliczki (z zepsutego paska z "butiku"). Nie mam doświadczenia w technice beading, nie korzystałam z żadnych tutoriali, ale jestem zadowolona z mojej dłubaninki. Czerwony sznureczek sutasz mam od Juty, bardzo fajny kolor i dobrze się szyje. Czerwone szklane koraliki crackle od Modrak z Przydasiowego Pudełeczka. Byłam zadowolona z efektu końcowego, znalazłam kawałeczek czarnego sutaszu, całość zawisła na sznurku gorsetowym, ma regulowaną długość i kilka możliwości noszenia. Wieczorkiem zaimpregnowałam naszyjnik i zostawiłam do wyschnięcia. Dziś rano myślałam, że na szklanym sześcianie osadził się impregnat, delikatnie przetarłam. Czerwony "lakier", jakim był pokryty koralik, po prostu odprysnął. Myślałam, że szlag mnie trafi na miejscu. A taki ładny, czerwony był... A co najgorsze, nie na środkowym koraliku, tylko na jednym z bocznych. Zależało mi na tym, żeby dziś dać ten naszyjnik właścicielce, więc wzięłam ze sobą do pracy, czasu nie starczyło, żeby wymienić koralik. Ale smutno mi było. Tyle pracy na marne... W końcu wpadłam na pomysł, że z pozostałych koralików też usunę tę farbę i tak też zrobiłam. Efekt jaki jest - widzicie. Musi tak zostać. Udaję, że efekt zamierzony. 




Dzięki za miłe komentarze pod poprzednim postem. NiKiTko - bardzo dziękuję za wskazówki dotyczące zdjęć. Może uda mi się z nich skorzystać, bardzo bym chciała. Wiem, że moje fotki są kiepskie, ale po pierwsze mam straszliwie mało czasu na robienie lepszych, żyję w biegu, po drugie robię je wyłącznie telefonem, bo nie jestem posiadaczką aparatu fotograficznego. Może uda mi się kiedyś kupić. Szkoda, że moje prace niestety tracą na uroku poprzez tragiczne zdjęcia, ale jakoś chcę je dokumentować. Inaczej w ogóle nie miałabym Wam co pokazać:)  Miłego dnia!

4 komentarze:

  1. Tworzysz piękną biżuterię. Nie wiem czy ja bym miała do tego cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się podoba tak jak jest,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny efekt końcowy :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. No to narobiło mi się zaległości.Kochana, takie tempo że nie wyrabiam..A tak na prawdę to ostatnio zajęcia nie zostawiały mi czasu aby usiąść do komputera:)))
    Gdybyś tych wszystkich przygód nie opisała to bym pomyślała że tak właśnie miało być:))))Dla mnie efekt bardzo fajny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń