Byliście tu:)

wtorek, 22 listopada 2011

Fabryka słodkości

czyli post inny niż wszystkie. Czemu? Robótek nie będzie. Czas nie pozwala dokończyć pewnych rzeczy, choć coś tam dłubnęłam. Przerobiłam sobie fajną kieckę, ale jeszcze wymaga ukończenia (co prawda w sobotę robiłam to do 2 w nocy, ale jeszcze coś tam zostało). I MUSZĘ zrobić to dziś. W końcu jutro super okazja, ale o tym później. Ostatnio jakoś dziwnie dużo przebywam w kuchni. Po pierwsze nie wiem jakie licho podkusiło mnie, żeby upiec dwa wielkie ciasta na zamówienie. Efekt? W piątek zmywanie garów do północy w towarzystwie mego dziecka, które w drodze litości wysprzątało podłogę (chyba nie ma pojęcia, jak byłam jej za to wdzięczna). Ciasta owszem, niczego sobie. Dwie blachy, czyli 6,5 kilo pyszności. Ptasie mleczko na cieście biszkoptowym i cudo, które nie wiem jak się nazywa, ale coś w podobie do modnego ostatnio 3-bita, robione bez żadnego przepisu. Cudo sfotografowałam, bo ptasie mleczko nie było krojone przeze mnie i nie ma co pokazywać. Cudo z morelami na wierzchu na pewno było pycha, bo jak może nie smakować budyń, karmel i bita śmietana? 
W sobotę ledwo zwlokłam się z łóżka, bo miałam pewną rzecz do zrobienia w czynie społecznym, na co nie bardzo miałam ochotę, ale znów pomoc dziecka bezcenna. Po powrocie usłyszałam od syna, że chciałby kawałek ciasta... Co miałam zrobić? Dostałam od życzliwej duszyczki przepis na rogaliki maślane. Wzięty z sieci. Ale jaki! W życiu nie jadłam czegoś równie pysznego! Proste do zrobienia i PYCHOTA! Dzieciaki chwyciły jeszcze gorące. Spore mi wyszły te rogaliki. Nigdy nie robiłam rogalików tylko dlatego, że wydawało mi się, że to za dużo roboty. I pomyłka. Bez brudzenia tysiąca naczyń.
Pierwsze, duże rogale:)












Niedziela upłynęła mi na gotowaniu obiadków na dwa dni, potem znów zmywanie garów... Od poniedziałku znów kieracik. A dziś... Muffinki upieczone (nie wiem, czy to nie z jakiegoś bloga kulinarnego, a może ze strony biedronki...), rogaliki w ilości obłędnej 60 szt., kuchnia wygląda jak pobojowisko... Czemu tyle? Jutro pierwszaki mają pasowanie na ucznia i wielka uroczystość. Rodzice pieką co się da, bo są 3 klasy do obdzielenia słodkościami (pierwszaki muszą ugościć klasy 2 i 3), a jutro dyżur w szkole:) Musiałam trochę rogalików zrobić do domu, bo jakże inaczej? Przynajmniej do pracy iść nie trzeba, czyli będę w domu o przyzwoitej porze. To znaczy jest szansa na przyzwoitą porę. No i ta kiecka mi potrzeba na jutro.
Częstujcie się, dziś rogaliki malutkie. 
Kurczę, muszę sobie zrobić porządne mitenki i mam nawet kupioną włóczkę. Pytanie tylko kiedy? Prawie skończyłam pracę na moją podawajkę, zaczęłam obiecaną bransoletkę... A poncho wciąż czeka. Bombki przewracają się z kąta w kąt. Moje prace pojechały na wystawę i czeka mnie mały udział w otwarciu, muszę pojechać, nie ma wyboru, więc piątek zajęty. Sobota - impreza firmowa i sama nie wiem czy się cieszę. Chciałabym się polenić. Tak po prostu. Nie chce mi się chcieć. Energia jakoś powoli ulatuje. Jakieś takie huśtawki nastrojów. Albo ja jestem niezorganizowana (to wiem - nie potrafię się dobrze zorganizować), albo doba ma jednak za mało godzin. To już trzeci z kolei jakiś ciężki tydzień, choć nastawienie do świata mam nieco lepsze. Dziecko moje odpoczywa właśnie przy piecu w kartonowym pudełku w towarzystwie Pana Kota. Pan Kot uwielbia pudełka. To taki miły akcent na koniec. Trzymajcie się, następny post będzie robótkowy na pewno. Dzięki serdeczne za odwiedziny i komentarze. Lecę odgruzować pobojowisko. 

6 komentarzy:

  1. O Matko !!! Kaśka i Ty mówisz, że doba za krótka ??? kiedy Ty to wszystko robisz ????
    Pierwsze cudo wygląda zabójczo, ale te rogale mniammmmmmmmmmmm czy można takie zamówić na wynos :)))
    Ale poza słodkościami to Iza z Panem Kotem ucieszyła oczka najbardziej :)))

    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieeee!! Ja tu kawunię piję, a Ty raczysz takimi słodkościami. Do kawusi pycha. Rogalika poproszę :) Pozdrawiam i życzę odpoczynku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś lepiej zorganizowana niż myślisz. Słodkości wyglądają naprawdę kusząco!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Cię Kasiu, radzisz sobie z tym wszystkim znakomicie, wypieki wyglądają przepysznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Wypieki wyglądają apetycznie i pewnie dobrze smakują:) a kociak uroczy :) pozdrawiam martadr

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepysznie u Ciebie!!! Spróbowałabym kawałeczek tego "cuda":) Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń