Byliście tu:)

piątek, 18 listopada 2011

Lepiej:)

No niestety, jest tak, jak przeczuwałam. Ten tydzień, mimo braku remontów i szkoleń, był (mam nadzieję, że był, bo w sumie jeszcze trwa) gorszy od poprzedniego. Złożyło się na to wiele rzeczy, głównie mnóstwo spraw do załatwienia po pracy, nieustanny bieg, późne powroty do domu, lekcje małych, ból kręgosłupa, koszmarne niewyspanie i totalny bałagan w domu. Praktycznie zero robótek. Były dwie szybkie, bo przecież ręce swędzą. Ale wczoraj powoli wspólnymi czterema siłami udało się odgruzować i wziąć się za relaks, czyli małe zamówionko. Jest ok, dziś i humorek dobry (choć snu wcale nie więcej niż w poprzednich dniach), i nastawienie do świata pozytywne.
Tak to już bywa, dobrze, że dziś piątek. Będzie pracowity, bo po pracy musimy jechać do miasta pozałatwiać pierdoły, a czekają na mnie dwa ciasta do upieczenia na jutro. Zamówionko kulinarne tym razem. Lubię piec i gotować, tylko za bardzo się przy tym bałagani. 
Dobra, pokazuję, co mam pokazać i biorę się za robotę. Ciemno jest strasznie, zdjęcia ciężko się robi.
Bardzo szybki naszyjnik czarno-srebrny, sutasz na szydełku i koronka.


Skórzana bransoletka z pasków odciętych od przerabianych kozaczków. Paski były szerokie, pocięłam na węższe. Różyczki naklejone, zapięcie "domowej" roboty, więc średnio udane, ale nie miałam zapięć w tym kolorze.




Zamówione kolczyki dla nastolatki. Do tego dorzuciłam bransoletkę i chyba nieźle wyszło. Przyjemnie się robiło.
Wszystko w pudełeczku oklejanym dzisiaj o świcie.







I broszka, która leci dzisiaj w świat. Taka inna. Obok różyczki czarny "kaboszon" to guzik z ciuchlandu (kupiłam całe 16 sztuk i wiem, że mi się podobają). I małe pudełeczko, coby się różyczka nie zgniotła





I tyle. Jak chcecie się pośmiać, to fotki pstrykane na kuchence gazowej. Światełko z okapu jest najlepsze:) Przede mną jeszcze parę zaległych obiecanych rzeczy, może mi się uda niedługo z tym uporać. Nic nie planuję, bo nie wiem. Moje plany z reguły życie weryfikuje.
Jeszcze dwie rzeczy. Bardzo Wam dziękuję za tyle ciepłych słów pod poprzednim postem. Naprawdę sprawiły mi ogromną radość, poprawiły podły humor i w ogóle. Jutko, jak mi się uda, to pokażę te przerabiane kozaki. Martadr: bardzo dziękuję za wyróżnienie, naprawdę wiele dla mnie znaczy, jednak już tradycyjnie wyłamię się z zasad, bo mam z tym problem, by wyróżniać wspaniałe blogowe koleżanki. Każda jest niepowtarzalna i tworzy świetne rzeczy. O sobie ciągle coś wypisuję, więc stałe Tuzaglądaczki już mnie znają, chyba niczym nowym nie zaskoczę:) 

Katarina79: postaram się dla Ciebie odtworzyć z pamięci przepis na pączuszki na parze (nie lubię używać słowa "pampuchy", choć rzeczywiście tak się nazywają). Przepis mam w swoim starym zeszycie, do którego akurat teraz nie mam wglądu. Cieszę się, że poprosiłaś o przepis.
Potrzebujemy:
1 kg mąki, najlepiej ciepłej, którą wsypujemy do miski i robimy dołeczek. Do dołka wlewamy 3/4 (czyli ok. 75 g) drożdży rozpuszczonych z łyżeczką cukru i odrobiną mleka. Przykrywamy ściereczką, odstawiamy w ciepłe miejsce. W międzyczasie ok. 0,5 litra ciepłego mleka mieszamy z 1/2 - 3/4  szkl. cukru, 3 jajkami i 3 łyżkami oleju lub kwaśnej śmietany (ja użyłam olej). Gdy nasze drożdże już się powiększyły, możemy wlać mieszankę mleczną i wyrobić gładkie ciasto. Jest dość gęste. Ja wyrabiam do momentu, gdy zaczynają pękać bańki powietrza w cieście. Potem znów przykrywamy ściereczką i odstawiamy. Jak zwiększy swoją objętość (może po ok. godzinie, nie wiem, bo zawsze robię na oko), nastawiamy szeroki garnek z wodą (wypełniony do połowy), który obwiązujemy ściereczką, na której będziemy kłaść nasze pączki. Woda nastawiona, więc jest czas na lepienie niezbyt wielkich klusek z ciasta. Takich o średnicy łyżki stołowej, może ciut większych. Gdy woda się zagotuje, na ścierkę kładziemy po 3-4 kluski (zależy, jaki jest garnek, u mnie weszły 3), przykrywamy pokrywką lub metalową miską. Gotujemy ok 15 minut. Ja mam pokrywkę szklaną, więc fajnie to wygląda, jak kluski stają się wielkości ogromnych pączków. Nie przejmujcie się, jeśli się posklejają, można je rozdzielić. Gdy ktoś robi pierwszy raz, może patyczkiem sprawdzić, czy pączuszki są gotowe. Potem kolejne porcje, dopóki nam się kluski nie skończą. z podanych składników wychodzi sporo,ale nie liczyłam. Pewnie kilkanaście do dwudziestu.
Takie jeszcze ciepłe są pycha polane jogurtem i owocami. Same też są dobre. I równie dobrze smakują na zimno. Można przekroić na pół i posmarować dżemem, kremem nugatowym...
Jak już nikt nie chce jeść, bo się znudziły, można pokroić na grubaśne plastry i obsmażyć jak grzanki. Też pyszne. Przypuszczam, że bez cukru (tzn. drożdże trzeba rozpuścić z odrobiną cukru), mogłyby służyć jako wytrawna przekąska do jakiegoś barszczyku. Nie próbowałam jeszcze. 
To nie jest skomplikowany przepis wbrew pozorom. Ja się tak rozpisałam po prostu. Nawet dużo bałaganu przy tym nie ma. Tylko troszkę czekania. Jak ktoś się skusi, dajcie znać, jak wyszły.

Cieszę się, że w końcu udało mi się napisać. Gratuluję dotrwania do końca tego długaśnego posta. Miłego weekendu!

11 komentarzy:

  1. Piękną biżuterię tworzysz, a wisor skradł moje serce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne prace, a pampuchy też robię, ale moi domownicy wymagają, żeby były z nadzieniem owocowym. Najlepiej lubią z czarnymi jagodami albo truskawkami, ale z wiśnią też jest ok. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że już lepiej i życzę by już tak zostało, by czas na przyjemności był zawsze!!
    Śliczną biżuterię stworzyłaś i pudełka także mi się podobają:)
    A przepis na pampuchy na pewno wykorzystam:)
    Już mi ślinka cieknie:)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem ,że 'wyróżnienia' to forma zabawy i szanuję wybór i opinie każdej z was :) A sutaszowe dzieła są wspaniałe:) mnie szczególnie urzekła ta ze skórzanych rzemyków . Pozdrawiam martadr

    OdpowiedzUsuń
  5. Sutaszki u Ciebie jak zwykle śliczne, pudełeczka również ładnie zrobiłaś. Gratuluje również wyróżnienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. bransoletki podobają mi się bardzo bardzo bardzo:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czasu brak, a drobiazgów naprodukowałaś, że hej! musisz być świetnie zorganizowana. Śliczne rzeczy powstały, najbardziej podoba mi się ta z czerwoną różyczką :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj Kasieńko tyle spraw i jeszcze tyle dzieł!!! Jesteś niezawodna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Najbardziej spodobała mi się bransoletka ze skóry z różyczkami.No i ta broszka z czerwoną różyczką.Śliczne.Życzę wspaniałego wypoczynku i wyspania się na zapas:))))
    Oczywiście gratuluję wyróżnienia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. ...bardzo szybki naszyjnik...coś pięknego!!! Przecudny, prześliczny, przepiękny!!!
    Pozdrawiam zapracowana Kobieto i życzę Ci spokojniejszego tygodnia:)))

    OdpowiedzUsuń