Byliście tu:)

piątek, 25 marca 2011

......i jajka.........:)

Produkcja wciąż trwa. I zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Tylko mam jakieś tępe szpilki, bo bolą mnie palce od wbijania i nie wszystkie wchodzą we wstążkę i styropian. U mnie w domu najbardziej podobają się te jajka ze wstążki. Fakt, wyglądają bardzo szykownie ;) Dwa ostatnie powstały całkiem przypadkiem i nie napracowałam się nad nimi. Fioletowe to przykładowa sukienka dla małego aniołka/lalki - pokazywałam córce jak się to szydełkuje i tak sobie zostało. Poniewierało się w różnych miejscach i w końcu włożyłam w to jajko i związałam u góry. Natomiast granatowe to kwiatki, z których miał składać się pasek do białego sweterka. Powstały tylko dwa, sweterek wylądował na strychu, a kwiatki, jak widzicie,  po związaniu są na jaju. Zaczęłam robić baranka, ale muszę poszukać jakiegoś przykładowego, bo jakoś nie mam na niego pomysłu. Nigdy wcześniej nie robiłam takich rzeczy jak jajka czy baranki. 
Czarne w "skorupce" koleżanka nazwała Flamenco. Podoba mi się ta nazwa, no i chyba pasuje.
Znów cieszę się na weekend, bo więcej czasu. Wczoraj stwierdziłam, że to już chyba uzależnienie. Od blogowania, zaglądania na znajome blogi i szydełkowania. Już w pracy zaczynam myśleć, jakie jajko będzie następne...
Wczoraj odwiedziłam swoją ulubioną pasmanterię. Pani na mój widok zawołała "Cóż to za święto?" Rzeczywiście ostatnio rzadko tam zaglądam, bo jakoś przeważnie nie mam kiedy albo mi nie po drodze, a jak tam wstąpię, to lubię pogadać, pooglądać... Pani jest przemiła i zna się na tym, co sprzedaje, bo od lat robi różne piękne rzeczy. Mogłabym stamtąd nie wychodzić przez pół dnia. Kiedyś widziałam poncho, które zrobiła na drutach. Nie dość, że pięknie zrobione, to i kolor taki herbaciany... Robi też piękne małe kurki i właśnie żałuję, że nie pstryknęłam fotki. Mało u nas takich osób, które zajmują się podobnymi rzeczami. Albo o nich nie wiem, choć mam kontakt z bardzo wieloma osobami. Znam (oprócz pani z pasmanterii, ale pasmanteria jest w mieście) tylko jedną szydełkującą panią, też zresztą bardzo sympatyczną. Muszę ją namówić na sesję zdjęciową. Ma taki piękny kapelusz z białego kordonka, który wygląda jak ślubny. Pani Marysia teraz częściej zajmuje się haftem krzyżykowym (podziwiam! dla mnie to przerażająca dłubanina,choć cudnie wygląda), a to zajmuje sporo czasu. 
Rozgadałam się trochę, więc kończę i pokazuję wczorajsze prace. Pozdrawiam Was ciepło, bo u nas jakoś wietrznie i pochmurno. Podobno może poprószyć i postraszyć zimą. Chcę wiosnę!






2 komentarze:

  1. Potwierdziłaś,że jajka można ozdabiać wszystkim co się w domu ma;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się jest takim kolekcjonerem gratów i innych "przydasi" to owszem :)

    OdpowiedzUsuń