Czyli początek mojej przygody z wiklina papierową. Nie wiem jak długa to będzie przygoda, ale sie nieco pobawiłam.
Już od dawna podziwiam Dziewczyny, które wyplatają cudeńka. Mnie przeraża jednak wizja kupowania mnóstwa farb (a co za tym idzie wydawanie kasy...) i wielokrotne malowanie. Jednak postanowiłam przynajmniej spróbować. Trafiłam na bloga Ani, gdzie bardzo pięknie pokazano krok po kroku tworzenie wachlarza. Bardzo dziękuję nie tylko Ani, ale wszystkim tym, którzy dzielą się swoimi umiejętnościami.
Najpierw walczyłam z docinaniem tektury. Masakra. Nie wychodzi mi równo, męczyłam się bardzo. I tak zrobiłam mniejszy wachlarz niż w kursiku, bo nie chciało mi się szukać większych pudełek.
Jak już zmęczyłam tekturę, kolejne schody - skręcanie rurek z gazety. Oj, kombinowałam, żeby się nauczyć. I tak robię to po swojemu. Mojemu mężowi szło lepiej:) A wyplatanie z tych nieudolnych rurek to już był kompletny kosmos. W efekcie powstało coś, co za żadne skarby nie przypominało dzieła Ani. Mąż znalazł mi jakąś farbę podkładową (od samochodu, hi, hi:)) i spryskał, po czym stwierdził, ze widać wszelkie niedociągnięcia. No bo widać. Jeszcze potem go pryskałam farbą i lakierem. Zakryłam to wszystko dekoracjami i fragmentami papierowych serwetek z ażurkiem.
Po ozdobieniu mój wachlarz wygląda tak, że jestem nim zachwycona. W swej niedoskonałości jest dla mnie piękny i już. Wiem nawet, gdzie będzie wisiał. Jest baaardzo nierówny, splot fatalny, ale... Sama go zrobiłam! Nie wiem, czy kiedyś jeszcze się skuszę na coś podobnego. Może, jak zapomnę, ile to pracy mnie kosztowało... (szczególnie wycinanie tektury). Zdjęcia w większości wieczorne, dlatego brzydkie. Dzisiejsze wcale nie lepsze, bo jest bardzo pochmurno. Muszę koniecznie zrobić fotkę, jak go zawieszę.
A tu mojej zabawy ciąg dalszy, bo postanowiłam jeszcze zrobić koszyczek. Kręcenie rurek szło o niebo lepiej, wyplatanie fantastycznie i szybko, ale za to nie umiałam skończyć:)) Dlatego ma takie dziwne uszy. Jak pomaluję, pokażę. Nie odważyłam się wypleść dna, dlatego jest z grubej tektury.
Dzięki Wam za odwiedziny i komentarze pod pączkiem.
A na koniec, coby tradycji stało się zadość, moje pazurki:) Następnym razem będzie ciut o zabawach blogowych.
No ja też mam ochotę na tę papierową wiklinę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wow...extra Ci to wyszło ;D
OdpowiedzUsuńwalcz, walcz, bo efekty są ciekawe
OdpowiedzUsuńWachlarz świetny,a co do malowania to ja kupuję zwykłą białą farbę akrylową do malowania ścian i mieszam sobie z barwnikami,a potem maluję gotowy wyrób,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo Kochana jak tak się prezentuje Twoje pierwsze wyplatanie to co będzie dalej.Co prawda nie jestem znawczynią w temacie wyplatania ale bardzo mi się te Twoje prace podobają.Są świetne, zwłaszcza wachlarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie .A i fajne pazurki:)))
Piękny wachlarz!
OdpowiedzUsuńKasiu ja tam żadnych niedoskonałości nie widzę-jest piękny:)
OdpowiedzUsuńSporo pracy i nerwów, ale cudny jest! Pazurki śliczne:)
OdpowiedzUsuńOj to już nie dla mnie zajęcie.Z natury to ja bardzo niecierpliwa jestem i jak mi nie wychodzi to zaraz mam nerwa,ale Ty nie przestawaj bo cudnie Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńŚliczny wachlarz. Naprawdę pięknie Ci wyszedł.Ja kiedyś też próbowałam papierowej wikliny. Zrobiłam dwa koślawe koszyki i odpuściłam. Mam jednak w planie jak będzie już po egzaminach zabrać sie i za to już zbieram gazety. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudny wachlarz...pozdrawiam z kuźni upominków:)
OdpowiedzUsuńPiękny wachlarz,jest taki inny :)
OdpowiedzUsuńŚliczny wachlarz!!! Rewelacyjny!!! Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńwachlarz super, pazurki też ładniutkie :) pozdrawiam i zapraszam do mnie http://hobbygosi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJaki śliczny!! Dziękuję:) Każdy ,który widziałam jest inny i to jest w tym wszystkim najwspanialsze:))
OdpowiedzUsuń