W ciągu ostatnich kilku dni oczywiście nie było bezczynności, nie miałam jakoś siły na zrobienie zdjęć i wrzucenie na bloga. Może przez to, że miniony tydzień był straszny. Spotkało mnie trochę nieprzyjemności, ale to minęło i nie chciałabym, żeby kiedykolwiek się powtórzyło. Mam nauczkę na całe życie, że oczy trzeba mieć dookoła głowy i tyle. Koniec tematu. Lekarstwo na stres? Kolczyki! Ręce muszą być zajęte:)
Dużo niebieskiego, bo najpierw miały powstać tylko jedne kolczyki, ale coś mi nie pasowało. Najpierw powstały koralikowe trójkąciki, których brzegi złączyłam i powstały takie dyndadełka. Jak zrobiłam do nich górną część, to po prostu głupio wyglądało. I do tej góry dorzuciłam tylko inne dyndadełka (z przydasi od Romy) i już gra. Moje koralikowe za to otrzymały inne bigle i inną górę.
Z koralika fimo od Modrak powstał w tempie ekspresowym taki naszyjniczek. Tak na wesoło.
Dzieci też coś tam produkowały, ale telefon mi się rozładował i fotki będą innym razem.
A teraz biegnę pisać kolejnego posta, bo to nie wszystko:)
Wielkie dzięki za odwiedziny i wspaniałe słowa:) Witam nowe twarze:)
Czekałam na coś sutaszowego, i się doczekałam :)
OdpowiedzUsuńWłasnoręczne prace na smuteczki są bardzo, bardzo dobre. Sama także lubię coś "potworzyć", kiedy bierze mnie chandra...
Błękitności obie - cudne!
A fimo nieco inne od poprzednich, ale także urok swój ma.
MATKO prześliczne :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńSame cudeńka, SUPER!
Rewelacja:)sama chyba coś spróbuję zrobić z tego sutaszu,bo im więcej oglądam z niego zrobionej biżuterii to coraz bardziej mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńKolczyki bardzo mi się podobają.Ale ten naszyjnik który powstał w "ekspresowym tempie" rewelacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cudnie połączyłaś wszystkie faktury i kolory
OdpowiedzUsuńTak przeglądam Twojego bloga i napatrzeć nie mogę się na te wszystkie cuda.
OdpowiedzUsuń