Dlaczego ja zawsze w weekend mam problem: sprzątać czy wcielać w życie swoje robótkowe pomysły? A mam ich tyle, że w głowie ciężko im się zmieścić... Męczący, trudny i stresujący tydzień za mną, bałam się, ale nie było tak źle, jak się spodziewałam. Było zaskakująco, wzbogaciłam się o nowe doświadczenia, cenen wskazówki i poznałam dwie baardzo miłe osoby, z którymi znalazłam wspólne, również robótkowe tematy. Efektem tych kilku spotkań (co prawda na gruncie zawodowym, ale...) jest ten kolorowy naszyjnik z poprzedniego posta. Tak mi się podoba, że już własnym telefonem (znalazłam ładowarkę!) pstryknęłam mu jeszcze jedną fotkę. W rzeczywistości prezentuje się bardzo efektownie i nie było wczoraj osoby, która by nie spojrzała na niego.
Na koniec, w ramach odreagowania, odwiedziłam panią Jadzię, zakupiłam śliczną kieckę (do zwężenia i skrócenia oczywiście, materiał świetny, więc nie patrzyłam na rozmiar), zyskałam fajne buty, które może pokażę jak z nimi coś zrobię i... znów nowe doświadczenie. Pani Jadzi wypadło oczko (może raczej oko...) z masy perłowej z pierścienia, który lubiła i zapytała mnie, gdzie można dokupić takie oczko. A mnie jakoś podkusiło i powiedziałam, że ja jej takie oczko dorobię z sutaszu za drobna opłatą oczywiście. No i dłubałam wczoraj wieczorem. A dziś skończyłam, podkleiłam skórką, wzmocniłam przeszyciem, wkleiłam do pierścienia i nie będę skromna. Podoba mi się baardzo. Oczywiście musiałam od razu zawieźć dzieło właścicielce, której buzia natychmiast pokazała, jak to warto było włożyć tę pracę w wykonanie oczka. Nigdy bym się nie spodziewała, nawet po tych swoich pierwszych próbach, że mnie tak wciągnie ta technika. Wiadomo - brakuje mi kamieni, ale wynagradzam sobie to zwykłymi koralikami. Dziś, na prośbę małej, odwiedziłam kolejną pasmanterię. Izka kupiła muliny i kanwę, bo już wymyśla, co zrobi. Truskawek nie skończyła, bo na "wykresie" ktoś pomylił kolory i mała tak wyhaftowała. Efekt: truskawki w kolorach czerwonym i brzoskwiniowym. Ktoś to musiał spruć. Tym ktosiem niestety byłam ja. A ja nie lubię pruć. Ale czego to się nie robi dlatego, żeby dziecka nie zniechęcić:) No w małej główce zaroiło się od pomysłów, tylko materiałów brak. Wyciągnęła nawet swoje oszczędności, to cóż miałam zrobić? Pasmanteria jeszcze droższa niż ta moja ulubiona. Sutasz - wybór aż (!!!!) 3 czy 4 kolorów w zawrotnej cenie 1,30 za metr. U "mojej" babci jest po 1,00 zł, a w necie widziałam po 0,70 zł. No tak, tylko w necie opłaca się zamówić większą ilość, żeby koszty przesyłki nie były większe niż wartość sznureczka. Ja tam zawsze "szaleję" po 2-3 metry... Koniec narzekania, pokazuję pierścień, synuś sprząta, a ja zamierzam szyć. Nowe wyzwanie - będę ozdabiać kapelusze. Na prośbę pewnej miłej osoby.
P. S. Iza oczywiście zachwycona Waszymi komentarzami. Dziękuję w jej imieniu.
Cudny pierścień! Nawet przez myśl mi nie przeszło, że sutasz sprawdzi się w takiej sytuacji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO Matko !!!!!!!!!!!! jaki on piękny WOW !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem i jestem zachwycona !!!!!!!!!!!
Normalnie zbieram zęby z podłogi bo mi szczena opadła. Przepiękny jest, cudny i wspaniały :)
Przepiękny pierścień!!! Ale zdolniacha z Ciebie!!! Robi wrażenie!!! Pozdrawiam i dobrej nocy życzę i wesołej niedzieli:)))
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje,że ten pierścień jeszcze nigdy tak cudnie nie wyglądał.
OdpowiedzUsuńPiękny ten pierścień - napracowałaś się :)
OdpowiedzUsuńCo do weekendowych wyborów - to ja już w piątek jestem w dylemacie, czy więcej sprzątania, czy tworzenia - weekend stanowczo za krótki jest i tyle :D
Od tego posta u Ciebie to dylematy bardzo poważne zaczęły się u mnie z komputerem:))))Pierścień bardzo fajny.Chociaż osobiście wolę małe.
OdpowiedzUsuń