Byliście tu:)

sobota, 6 sierpnia 2011

Porcja nowości

Zabieram się za tego posta od rana, ale ciągle mam inne zajęcia. Teraz może w końcu się uda, choć chciałam trochę poszyć na dworze, bo ciepło i pięknie. W domu gorąco niemiłosiernie, bo zachciało mi się smażyć krokiety z mięskiem i grzybami. Pycha, bo grzyby takie prosto z lasu, do tego dużo zieleninki... I dużo zmywania, a to już tak nie cieszy.
Ale do rzeczy. W ramach zadań robótkowych rzeczy z poprzedniego posta wykończyłam skórką i poleciały w świat, może przy dobrych wiatrach już nie wrócą. Dorobiłam trochę nowego. Kolczyki, z których jestem bardzo zadowolona i poszły jako prezent dla bardzo miłej osoby.
Drugie kolczyki, może już nie tak efektowne.


Dalej, zgodnie z życzeniem mamy mojego męża dorobiona "reszta" do zawieszki z krzemienia pasiastego. Właścicielka zadowolona, już nosi z dumą:)

Szkoda, że to wszystko na zdjęciach traci swój urok. W związku z tym, że pozbyłam się wszystkiego, muszę koniecznie coś zrobić i nawet powstała bransoleta, ale jeszcze wymaga małej przeróbki przy zapięciu. W następnym poście na pewno będzie żółto. Może nawet w kilku następnych, bo otrzymałam wyjątkowy prezent od wyjątkowej osoby. Koraliczki i mnóstwo żółciutkiego sutaszu. Będzie tego... z 50 metrów! I to dobry materiał, jak to mówią "przedwojenny". Zupełnie inny niż te, który kupuję w pasmanteriach czy w sieci. Taki porządny, sztywny i mocny, a jednocześnie błyszczący. Na pewno jedwabny. Palce porządnie pokłute, ale co tam. 
 





Już tradycyjnie pazury, tym razem "drapieżna mięta":) lakier-krakiel jest świetny, choć to ta najtańsza wersja, bo i z racji częstego moczenia łap w wodzie nie warto kupować droższych. 

















I jeszcze psiaki. większy to Czako, a maluch to Miki. Iza zakochana w Mikusiu i vice versa. Foty autorstwa szczęśliwej "pańci". 
Niesamowita dziewczyna. Na targu najchętniej ogląda kury, prosięta, króliki i inne zwierzęta hodowlane. Ulubione zajęcia: łapanie z babcią małych kaczek (to nic, że bluzkę zapaskudzą), zbieranie jajek, głaskanie cielaka, oglądanie jak babcia skubie kaczkę czy kurę... Jakoś we mnie nie poszła, ale to dobrze.
No to sobie poszłam. Burza. Ale i tak poszyję.

3 komentarze:

  1. Biżuteria piękna, pazurki interesująco wyglądają i psiak rozkoszny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to burza właśnie poszła sobie.Jak widzisz to Nasze Mazowieckie nie jest takie wielkie.W Radziejowicach bywam od czasu do czasu.Jest tam cudownie.
    Biżuteria piękna.Fantastycznie potraktowałaś ten krzemień.
    To wszystko co napisałaś o Izie pasuje jak ulał do mojej wnuczki.Nie wiem tylko jak zareagowałaby na skubanie drobiu?
    One są chyba w tym samym wieku.
    Psiaczki są tak piękne i milutkie że nie można ich nie kochać.
    Pazurki jak zwykle ekstra:))))
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Pańcię od psiaczków.A i proszę ode mnie pogłaskać pieski.
    Nie mogłam się zalogować więc będę anonimowa Juta

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia jak zwykle u Ciebie same cuda :) Sutasz widzę przypadł Ci do gustu i coraz piękniejsze te Twoje dzieła. Z takim zapasem sznureczka to palce popuchnięte :))
    Psiaczki cudne a pazurki bardzo takie wwwwwwrrrrrrrrrrrrrrr :)))

    OdpowiedzUsuń