Byliście tu:)

czwartek, 4 sierpnia 2011

Jestem:)

Uwielbiam te coroczne wypady. Szkoda, że tak krótkie, ale cóż zrobić? Nie da się inaczej. Akumulatorki ciut podładowane, pogoda nienajgorsza, udało się nawet pojechać nad jezioro. Pięknie... choć boję się wody. Weszłam po kolana:) ale dałam się namówić na rowerek (to takie moje marzenie z dawnych czasów, ale w zeszłym roku za bardzo się bałam) i było świetnie. Tylko trochę byłam przerażona. Mogłam też siedzieć na brzegu, zażywać ciut słonka i szyć, szyć, szyć... A trochę tego powstało.
Jeszcze przed wyjazdem powstały takie kolczyki z frędzelkami:
 I bransoletkę z masą perłową również zaczęłam w domu, dokończyłam na wyjeździe. Podoba mi się i nie wiem, czy będę ją czymś podklejać. Zawsze staram się, aby z tyłu nie wyglądało to źle.

 Dostałam trochę kamieni z odzysku, więc zaszalałam i powstał komplet. Kolczyki skromne z racji tego, że jest bransoletka i naszyjnik, dość spory, więc nie może być "za bogato". Srebrny sutasz niezbyt fajnie się szyje. Ta srebrna, sztuczna nitka brzydko się układa i widać szwy. Ale to nie zmienia faktu, ze komplet całkiem, całkiem... (moim zdaniem oczywiście).


 A tu już zawieszka z masy perłowej w bardzo ładnym odcieniu, czego niestety na zdjęciu nie widać.
Z wakacji to tyle wytworów, były jeszcze jedne kolczyki, takie trochę nie z mojej "branży" - po prostu na dużych złotych biglach zawieszone spore, "kryształowe" łezki. Do tego taka sama zawieszka. Nawet nieźle to wyszło, choć niczym nie wykończone. Do sutaszu jednak się nie nadawało, bo te łezki zamówiłam za duże. Foty brak, bo takie proste i na szybko, przed podróżą.
Jedna ważna rzecz: w końcu, po wielu poszukiwaniach, udało mi się kupić książkę, o której pisze Barbaratoja tutaj. Naprawdę bardzo mi zależało na tej książce i nawet nie wiecie, ile Biedronek zwiedziłam w jej poszukiwaniu. I tak oto przejechałam pół Polski, ale dostałam. Mama szczęśliwa, dziecko jeszcze bardziej. Basiu, dzięki, że w ogóle powiedziałaś i pokazałaś książkę. A już prawie straciłam nadzieję.
Stęskniłam się za Wami, bo przez kilka dni nie mogłam Was odwiedzać. Dziś postaram się nadrobić straty w oglądaniu i komentowaniu. I oczywiście zamierzam trochę potworzyć. Posprzątałam wczoraj późno w nocy po powrocie (jak ja nie cierpię się rozpakowywać!), aby dziś mieć czas dla siebie. Zobaczymy jak to będzie. Pazury bez szaleństw, bo kupiłam lakier pękający i wzorki robią się same. Ciekawy wynalazek. Pazury jakby zdekupażowane:)
Ktoś wytrwał do tego miejsca?
Dziewczyny, przypominam i zachęcam do udziału w WYZWANIU. Mam nadzieję, że pomysł wypali, bo mam obawy.

6 komentarzy:

  1. Wyjazdy służą Twoim wyrobom :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Gocha, po prostu na wyjeździe nie chodzę do pracy i nie sprzątam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko piękne,a nad tym lakierem się zastanawiałam a tu taki super efekt!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, Ja myślałam że Ty wyjechałaś odpocząć i od robótek .A tu tyle piękności natworzyłaś.Wiesz to chyba będzie robótkoholizm.Ale bardzo piękny.Pazury super modne:)))))Ekstra.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne rzeczy powstały na tym wyjeździe. A ja jadę ale nic nie będę robić, bo by moi chłopcy się na mnie obrazili. Pozdrawiam cieplutko. Ania:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ładne rzeczy potworzyłaś, piękne! Cieszę się, że dostałaś ta książkę, ja też rozglądałam się za nią- dla Ciebie:) Pozdrawiam, pa!

    OdpowiedzUsuń