Byliście tu:)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wakacje...

ale tylko dla dzieci, niestety. Marzy mi się spokojne pomieszkanie w domu, pobyczenie się z rodzinką... Ano tak sobie marzę. W piątek dzieci pierwszokomunijne były w Licheniu. Udało mi się jechać i wziąć Adasia. Super relaks. Pięknie, koniecznie musimy się tam wybrać całą rodzinką. Drogę już znam, a dawno nigdzie nie byliśmy, choćby na jeden dzień. Do autokaru zabrałam oczywiście szydełko, dzięki czemu powstały kolejne kawałki poncho. Jeszcze tylko 9. Jak pokończę inne zobowiązania, to poncho jest pierwsze. 
Dziś niekoniecznie mogę wiele pokazać, choć od wczoraj szyłam różne dziwne rzeczy. Mam tylko kwiatuszka Izy, który powstał na potrzeby białego tygodnia, aby uniknąć codziennego długiego czesania i upinania wianuszka. A, i skończyłam wreszcie ten sutaszowy naszyjnik, zatem pokazuję na ludziu. Jutro zamierzam go podarować koleżance. Daleko mi z tym sutaszem do ideału, ale nie zamierzam się jeszcze poddawać, w końcu jeszcze mam sznureczki.
W kolejce czekają jedne spodnie do poszerzenia, dwie pary do załatania, ale nie chce mi się jakoś za to brać. Wczoraj zwężałam dwie pary i dwie pary skracałam, potem wzięłam się za przyjemniejsze rzeczy, ale o tym innym razem. 
U Was na blogach fajne rzeczy się dzieją... Pełno nowych sutaszowych cudeniek (mam straszną ochotę na bransoletkę, muszę chyba się wziąć i zrobić, ale koralików brak), innych biżutek... wybieracie się na urlopy... Ja nie mam żadnych planów jeszcze. W pierwszej kolejności zobowiązania w pracy i małe naprawy w autku. Potem się zobaczy. Moich dziś męczyła paląca chęć zjedzenia czegoś słodkiego. Co prawda wczoraj zrobiliśmy z dzieciakami blok czekoladowy, ale pozostało po nim zaledwie wspomnienie. Z zapasów została nam kremówka, więc jak kurki dostarczyły świeżych jajek, powstał torcik cappuccino. Nawet nie starałam się, aby ładnie wyglądał (stanowczo nie do pokazania), ale jest pyyychota. Dzieciaki -  buzie całe umorusane w śmietanie. Iza właśnie "wyjechała" na wakacje do babci, tzn. spała po drugiej stronie domu:) A cieszy się ze swojego szalonego pomysłu! Zamierza być "na wyjeździe" tydzień, bo potem kolej małego. A to znaczy, że mamy co najmniej tydzień spokoju - nie będą się rano biły te moje urwiski:)

Koniec przynudzania, w następnym poście będą nowe rzeczy, których jeszcze nie było. Witam serdecznie nową obserwatorkę i dziękuję za miłe komentarze. Dzięki wymiance różanej trochę wzrosła statystyka i padł dwusetny komentarz! Ktoś z Was otrzyma z tej okazji coś upolowanego przeze mnie i zrobi z tego dobry użytek:) I oczywiście Dziewczyny za złapanie czterech czwórek! Myślałam, co by tu Wam przygotować i mam nadzieję, że się spodoba.
Edit: A wrzucę jeszcze świeżutkie pazurki:) Jak się powiększy fotę, to widać wyraźniej.

3 komentarze:

  1. Kwiatuszek i naszyjnik śliczne.Gratuluje Izie wspaniałego poczucia humoru.Jest w tym samym wieku co moja młodsza wnuczka.Ona tez mieszka w domu obok.Latem to trochę trudno zlokalizować jej stałe miejsce pobytu:)))))
    Pozdrawiam serdecznie noi aby Cię tęsknota za swoją dziewczynką nie zjadła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny naszyjnik! Ja do sutaszu jak na razie tylko wzdycham, może kiedyś...
    Kwiatuszek śliczny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i jak nie, jak tak, że znowu będę się zachwycać kwiatuszkami :))))) a sutaszowy naszyjniczek cudny :)

    OdpowiedzUsuń