Byliście tu:)

czwartek, 11 września 2014

Zupełnie nowa zabawa, czyli jak poznaję Annie Sloan

Zabawa z innej bajki... Zupełnie do mnie niepodobna... Bo ja naprawdę nigdy nie pałałam miłością do malowania mebli. Tymczasem zaczęłam to lubić. Lubić to już nawet za mało, chociaż przygoda dopiero się zaczyna. Przygoda nazywa się Annie Sloan Chalk Paint. Czasem spełniają się małe marzenia, a ja chciałam mieć odmienione (niektóre) meble... Jakoś odkładałam w czasie to marzenie, bo i nie było ku temu okazji. Teraz mam możliwość wypróbowania rewelacyjnej farby i innych produktów Annie Sloan. O farbie możecie sobie poczytać w sieci, już same zdjęcia, jakie pojawiają się po włączeniu grafiki w google, po prostu oszałamiają.

Kilka słów jednak na początek.
Annie Sloan Chalk Paint to farba inna niż wszystkie. Nazwa to nic innego jak imię i nazwisko pani, która wynalazła tę  farbę, a kolory opracowała poszukując inspiracji w różnych krajach. Nawet niektóre nazwy kolorów sugerują, czym się inspirowała.
Wybrałam dwa kolory: Cream oraz Emperor's Silk.
Od razu wypróbowałam ten jasny. Oczywiście w planach szereg przemian, ale zaczęłam od drobnych rzeczy. Pierwsze w ręce wpadło drewniane pudełeczko. Niewielkie, w sam raz na szybkie malowanie.
Nie rozcieńczałam farby, pomalowałam na raz. Wyschło zaskakująco szybko. W żaden sposób nie przygotowałam powierzchni. Nie, nie dlatego, że mi się nie chciało (normalnie rzeczywiście by mi się nie chciało). Po prostu nie potrzeba. I to jest faaaajne:) Przetestuję inne powierzchnie, zobaczymy...
A potem znów czysta przyjemność, czyli nakładane wosku. Słyszałam o wosku, ale do głowy by mi nie przyszło, że to takie proste i daje takie efekty. Nałożyłam go za pomocą ręcznika kuchennego (papierowego). Usunęłam nadmiar i odczekałam chwilkę, bo drugą  warstwę można nakładać praktycznie od razu. Tym razem ciemny wosk. Nie starałam się za bardzo, ale efekt jak dla mnie boski!
Przed:
  
Po:

 
Potem już nie wytrzymałam i na prośbę córki pomalowałam krzesło. Do pokrycia użyłam 2 (tak, dwóch!) łyżek farby i odrobinki wody. Malowałam dwie cienkie warstwy. Potem wosk, tym razem nakładany miękką szmatką. Gdzieniegdzie (to życzenie Izy) Nałożyłam ciemny wosk. A wszystko to w jeden wieczór! Przepolerowałam odrobinkę to krzesło rano, a zajęło to zaledwie chwilkę...
Przed:
W trakcie:

Po:






Nie wiem, czy kogoś zachęciłam tymi mizernymi fotkami, ale MUSIAŁAM podzielić się pierwszymi wrażeniami na gorąco. Macie ochotę na więcej? Nawet jeśli nie, to ja mam, bo zabrałam się za kilkudziesięcioletni stół, który bardzo lubimy, ale niestety jest mocno podniszczony. Szpachla poszła w ruch... Tylko, kurczę, dzień taki krótki...
Ze stołem jest więcej roboty. Idzie dużo wolniej, bo trzeba czekać, stół niechętnie współpracuje, ale jak dziś patrzę na niego (na razie zaszpachlowany i pomalowany na 3 razy blat, nogi gdzieniegdzie zaszpachlowane, czekają na swoją kolej), to tylko jedna myśl przychodzi mi do głowy: nie będę się go wstydzić. Już go widzę po skończeniu roboty... A moja rodzinka cieszy się razem ze mną:) Ileż radości może przynieść trochę farby i wosku...
Fotoreportaż w przygotowaniu, niedługo kolejna odsłona mojej przygody.

5 komentarzy:

  1. Zaintrygowałaś mnie bardzo i w wolnej chwili poczytam o tej Anie coś tam, wosk znam nie od dziś. Efekty Twojej pracy, są niesamowite. Można też malować takie meble z płyty ?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, Bożenko:) Chyba wszystko można malować Annie:) A stół juz nabiera kolorków i wyglądu.

      Usuń
  2. Ciekawe... też mam kilka gratków, które widziałabym w nowej odsłonie - chętnie popatrzę na Twój stół.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się to podoba - fajne są takie metamorfozy.
    Ciekawa jestem kolejnych:)
    Pozdrawiam Marta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu, ale zaszalałaś i jak pięknie Ci to wyszło!!! Już widzę tę Waszą radość o której piszesz:))) fajnie tak razem coś robić:) Nabrałam chęci na taką metamorfozę, a mebelków i różnych innych rzeczy dużo...
    Ciekawa jestem jak Ci wyjdzie stół, pewnie ślicznie:)
    Pozdrawiam i buziaki przesyłam, pa:)))

    OdpowiedzUsuń