Przychodzę na momencik zaznaczyć swoja obecność w blogowym świecie. Kto w ogóle wymyślił grudzień? Nie lubię tego miesiąca już od kilku lat. Ale nie będę narzekać, bo chciałam coś pokazać.
Znów coś dużego :) Choć niezmiennie wolę mniejsze robótki, to tym razem poszalałam jeszcze bardziej niż z dywanikiem. A tak na marginesie, to dywanik jest super. Piorę go średnio co 2 tygodnie i nadal pięknie wygląda.
Dziś bielutka jak śnieg serweta. Nie dla mnie, bo sobie to chyba nie zrobiłabym takiej dużej, chociaż by się przydało. Ta ma niemal metr średnicy.
Zgłaszam ją na Szufladowe wyzwanie, bo zdecydowanie sobie na to zasłużyła ;) Delikatna i zwiewna jak biały puch. Taki śnieg to niech sobie pada :) Za prawdziwym, podobnie jak za zimą, nie przepadam.
A reszta niech czeka na pokazanie. Może znów jakiś zbiorczy pościk kiedyś wrzucę. Jest zdecydowanie mniej robótek w tym półroczu niż zawsze, no ale cóż, nie zawsze jest siła i ochota, jak już znajdzie się chwila czasu.
Fajnie, że wpadłaś, pobądź trochę dłużej i częściej :)
OdpowiedzUsuńBeautiful crochet work!
OdpowiedzUsuńWspaniała! Niczym ogromną śniezynka.
OdpowiedzUsuńWitam w wyzwaniu😊
Superowa! Pomyślności w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za koronkami. Pozdrawiam noworocznie!
OdpowiedzUsuńPiękna serweta!
OdpowiedzUsuńkiedyś serwetki dziergałam i supłałam namiętnie - służą mi do dziś:)
pozdrawiam serdecznie
Jestem za zakochana w białych przydomowych obrusach,Twoj jest piekny i wygląda jak płatek śniegu.😊
OdpowiedzUsuńPiękny!
OdpowiedzUsuń