Byliście tu:)

niedziela, 19 maja 2013

Bo w końcu o mnie zapomnicie...

Pod wpływem generalnych porządków i malowania w domu powstało kilka rzeczy:
recyklingowy żyrandol - na razie nie mogę pozwolić sobie na zakup żyrandola do łazienki, ale od czego się ma głowę i ręce? Kiedyś już pokazywałam serwetkę kupioną w sh, teraz usztywniłam ją w lukrze, potem suszyłam na miskach i w końcu polakierowałam. Mąż znalazł w szopie jakąś starą obsadkę i jest:) Już nie mogę się doczekać, aż go zawiesi.


Żyrandol zgłaszam na wyzwanie w Klubie Twórczych Mam - Recyklingowo.

Kolejna recyklingowa praca to broszka z suwaka. Powstała już dawno, gdzieś w okolicach majowego weekendu, zawieszki też. W końcu doczekały się fotek.




 I z drugiej strony:

W międzyczasie nafilcowałam koleżance kwiaty na swetrze. Leżał i przekładałam go z kąta w kąt, więc musiałam się go pozbyć i po odmianie wygląda fajnie:)



Odmieniłam też małą półeczkę, służącą głównie jako wieszak na czerwone serduszka, które teraz pasują mi do kuchni:) Półeczka "na ludowo". Jasna (kolor to jakaś tam magnolia) z czerwonymi przecierkami.

Miałam skądś lusterko, dorobiłam mu więc ramkę z papierowych rurek, bo potrzebne mi lusterko w łazience.

Ach, jeszcze przeglądając  zdjęcia trafiłam na mój pierwszy tort z ręczników. Niedawno był ślub koleżanki, zamiast więc kupować "gotowca", postanowiłam sama spróbować coś zmontować. Dwa duże ręczniki i kieliszki. Udało się, efekt był fajny, ale na zdjęciach nie udało się uchwycić. 

Łaaał, nawet sporo tego wyszło, choć przecież na pol robótkowym nic się nie dzieje. A zamówienia czekają...
Tęsknię za koraliczkami i sznureczkami...

To tyle, padam na pysk. Za tydzień komunia, ale w domu widzę małe postępy, tak świątecznie się robi:)
Dziękuję Wam za serdeczne słowa i odwiedziny. Pozdrawiam!

piątek, 10 maja 2013

TUSAL 2013 #5

Pewnie gdyby nie fakt, że dziś czas na TUSALowy post, nie pisałabym.
Pokazać w sumie coś bym miała, bo przed majowym weekendem powstało kilka drobiazgów, ale nie sfotografowane leżą.
Padam na pysk dosłownie. W pracy gonitwa, a w domu jeszcze gorzej... Zachciało nam się malować. I codziennie po pracy z mozołem coś się robi, ale... Kiedy to się skończy? Zbliża się Pierwsza Komunia mojego Adasia, więc same rozumiecie, dlaczego moje blogowe życie zanikło zupełnie... I niestety nie zapowiadam rychłego powrotu. Najbardziej mi przykro, że nie zostawiam u Was komentarzy. Zaglądam w biegu, ale zaglądam, jedyna chwilowa rozrywka, na jaką mogę sobie pozwolić bardzo późnym wieczorem. 
Pokazuję słoiczek i znikam. Udało mi się zrobić kolejny kwiatuszek do niego jako znak następnej odsłony. 


Nogi mi chyba odpadną. A najgorsze, że weekend, okno bym umyła, a pogoda się psuje i zimno będzie. Złośliwość losu? I tak umyję, a co! Pozdrawiam wszystkich zaglądających!