Czy nie można by ciut spowolnić czasu? Co za tydzień, taki szalony, męczący... Ciągle nie mogę się wyspać i mam stanowczo za mało czasu na swoje robótki. Wczoraj stwierdziłam, że ja się nie nadaję do wielkiego miasta (czyt. nasza ukochana stolica), bo zawsze jak wracam, to mam ochotę wyrzucić buty, mimo, że wybieram najwygodniejsze. Dziś nie mogę chodzić wcale. Jakbym całą noc przetańczyła, a to raptem tylko trochę chodzenia po urzędach było...
Nic to, muszę się pochwalić kilkoma rzeczami i nie wiem, od czego zacząć. Może najpierw jednak nowość, z której jestem baaardzo dumna. Postanowiłam przynajmniej raz spróbować techniki ozdabiania bombek temari. No, pracy to kosztuje baaardzo dużo... Ale jak wygląda! Na kilku blogach widziałam i podziwiałam. Karczochy mi się opatrzyły, poza tym jak dla mnie kupowanie wielu metrów wstążek to spore koszty. W szkole u dzieci ogłosili konkurs na ozdobę choinkową, więc chciałam, żeby zrobiła coś niepowtarzalnego. Padło na temari, ale sama najpierw chciałam się nauczyć. Pierwszy kursik z sieci nie powalił mnie na kolana... Zniechęcił i myślałam, że na dobre. Potem na którymś z blogów wyczytałam, że w archiwalnym nr Weny była o tym mowa. Znalazłam, zapłaciłam, dostałam pdf i jednak spróbowałyśmy z małą. Najpierw obie uznałyśmy, że za dużo to roboty: owijanie cienką nitką, wyznaczanie linii, ścieg pajęczynkowy na wierzchołkach (tylko jak on wygląda? nie napisali)... Ale tworzenie wzorów to już sama przyjemność:) I dlatego chce nam się robić kolejne, wg własnych projektów. Wrzucę potem Izy bombkę na jej bloga, bo jest cudna. Równocześnie robiłyśmy swoje hafty, ja się uparłam i po 6 (!) godzinach skończyłam, Iza dokończyła następnego dnia.
Moja pierwsza, ćwiczebna, wygląda tak:
A jakby ją tak zgłosić na wyzwanie u Wioli?
Z drugą poszło o niebo łatwiej. wymyśliłam śnieżynki. Z jednej strony szydełkową, z drugiej haftowaną. Też jestem zadowolona. Zgłaszam ją na wyzwanie u Joanki. Poleciała już do kogoś przemiłego, ale o tym innym razem.
Ostatnio zdarzyło mi się zrobić kilka bransoletek z zawieszkami, poszły od razu, więc fotek nie ma. Pokażę dwie, jedna dla koleżanki na pocieszenie po stracie poprzedniej, a druga z "szyciowymi" gadżetami została u mnie (grzebykowi nie mogłam się oprzeć).
Powstała też prosta makramowa z czerwonym dzwoneczkiem i motylkiem. Rzadko używam złotych kolorków, ale jak otrzymałam gratisy od jednego z e-sklepów, to trzeba było wykorzystać:)
Ostatnio dostaję przesyłeczki wymiankowe, które mnie bardzo cieszą, ale o tym innym razem, jak już będzie można się chwalić. Pochwalę się za to czymś innym: Janeczka, która ZAWSZE pamięta o różnych okazjach, obdarowała mnie czymś pięknym: dostałam ważkę (Janeczka uważnie czyta komentarze i wie co komu się podoba). Zachwycająca, prawda? Oczywiście własnoręcznie wykonana karteczka z dobrym słowem. DZIĘKUJĘ!
Częstujcie się serniczkiem, póki jeszcze kawałeczek został. Wyszedł wspaniały, choć to zupełna abstrakcja - własna kombinacja zarówno ciasta, jak i masy serowej. Ser zrobiony wlasnoręcznie:) Uwielbiam puszyste serniki.
Miłego wieczoru! Lecę pisać u Izy. Jak nie zasnę... Padam...